Minister obrony straszy swoją dymisją, a Solidarność zbrojeniówki – pogotowiem strajkowym, bo sejmowa komisja finansów publicznych o 98 mln zł obcięła planowany budżet MON na 2001 r. W tych samych dniach do Polski przyjeżdża dowódca sił NATO w Europie gen. J. Ralston i na konferencji prasowej mówi: „By być sprawnym członkiem NATO, Polska musi mieć zmodernizowany sprzęt; dziś część budżetu przeznaczana na modernizację jest za mała”. Wypowiedź Ralstona komentuje sekretarz stanu w MON Romuald Szeremietiew: „Nie ma zwyczaju, żeby generałowie wypowiadali się w sprawach politycznych (...). Przypominam sobie, że nam często wytykano, iż nasi generałowie nie trzymali buzi na kłódkę i pozwalają sobie na tego typu kwestie”. Nie jest istotne, czy amerykański generał miał prawo powiedzieć, co powiedział, ani czy naszemu wiceministrowi wypada go strofować. Ważne jest to, że choć Polska znalazła się w NATO, to budżet MON dalej traktowany jest jako rezerwa środków na inne ważniejsze społecznie cele.