Wygląda to jak dekoracje w teatrze dla dzieci, bo Klosters to bajkowa szwajcarska wioska (oaza spokoju, gdzie na przykład książę Karol z synami jeździ na nartach). Śnieg iskrzy się w słońcu, lokalne pociągi mają czerwony kolor, a policjanci w granatowych kombinezonach i czarnych kamizelkach kuloodpornych na śniegu przypominają raczej narciarzy niż stróżów prawa.
Davos jest absolutnie bezpieczne, gdyż leży powyżej Klosters w wąskiej alpejskiej dolinie z jedną drogą i jedną linią kolejową. Wystarczy założyć barierę na drodze i nikt tu nie dotrze. „Macie dla mnie kamizelkę?” – pyta Kwaśniewski swoją ochronę. Oczywiście żartuje. Na samym Światowym Forum Gospodarczym nikt żadnych demonstrantów nie widział i nie słyszał. „Utrata dziewictwa” polega więc nie na zagrożeniu, tylko na zmianie atmosfery. Odczuwalne środki ostrożności sprawiają, że – jak mówi Kwaśniewski – „uczestnicy Forum w Davos nie mogą być ludźmi zadowolonymi z siebie”.
Na przykład szefa amerykańskiej Izby Handlu Thomasa J. Donohue’a, który w oczach protestujących może uchodzić za spersonifikowane zło całego amerykańskiego biznesu, wyraźnie irytuje, że demonstranci ukradli przedstawienie. Szwajcarska telewizja TSR prawie całe sobotnie wieczorne wiadomości poświęciła nie debatom Forum, lecz wypowiedziom protestujących.
Między Forum (globalistami z samej nazwy: Światowe Forum) a protestującymi (antyglobalistami) nie ma więc żadnego kontaktu – ani fizycznego, ani intelektualnego. „Zresztą i tak, poza samym protestem, antyglobaliści nie mają nic do zaproponowania” – taka jest typowa reakcja Forum. To niezupełnie prawda, gdyż globalizację krytykują też organizacje pozarządowe, tzw. NGO, a te są na Forum obecne.