Archiwum Polityki

Miodobranie

Rada uchwaliła, że trzeba wyremontować wieżę kościoła w naszym miasteczku i przeznaczyła na ten cel odpowiednią sumę z budżetu. Kościółek jest w końcu XIII-wieczny, do tego stoi koło szkoły, a wstyd by był, gdyby dzieci widziały, że zabytek się sypie. Ogłoszono oczywiście przetarg. Wygrał, to chyba oczywiste, murarz z naszego miasteczka. Tak zadecydowała merowa.

Nie to, żeby nasz człowiek był najtańszy czy najbardziej kompetentny. Ale ani on, ani merowa nie są w ciemię bici. Murarz swoje zarobi (całkiem niezły kontrakt), a u merowej kruszy się mur w ogrodzie. Pani merowa nie musi się więc już martwić o swój sparszywiały mur. Czego się nie robi dla przyjaciół. Że to jest mały interes? – Rzecz jasna, że to jest mały interes. Interes jest mały, bo miasteczko jest małe.

Paryż to już jest większa betka. Mer Paryża nie wynajmuje więc synowi jakiegoś M-2, ale należący do miasta sześciopokojowy apartament w ekskluzywnej dzielnicy. Jest rzeczą zrozumiałą i najnormalniejszą w świecie, że władze stolicy powinny dbać o swoje nieruchomości. Generalny remont sam się prosił. A jeśli chodzi o komorne? – To jest już zawsze kwestią dżentelmeńskiej umowy. Dlaczego wspaniałomyślne miasto Paryż miałoby wysysać krew z lokatora? – Że sąsiad płaci za taki sam lokal dziesięciokrotnie więcej? – Widać trafił na obrzydliwego krwiopijcę i wyzyskiwacza.

Jak każdy na tym globie naród, Francuzi też potrzebują sukcesu. I oto zespół piłkarski z Marsylii awansuje do finału klubowego pucharu Europy. Jedna tylko drobna zagwozdka. Przed wielkim wydarzeniem trzeba jeszcze wygrać mecz z podrzędną ekipą Valenciennes. Pech w tym, że Valenciennes grozi spadek z ligi, można więc przypuszczać, że jej zawodnicy będą – jak to ładnie mówił trener Górski – „gryźli trawę” i idole z Marsylii mogą się zmęczyć. Cóż prostszego – parę kopert z odpowiednim wkładem zaadresowanych na odpowiednie adresy.

Ale tutaj sprawa się zacina. Wiem, że zboczyłem z tematu, którym powinna być korupcja administracyjna, sądzę jednak, że dla ukazania mechanizmów – warto. Otóż jeden z sowicie opłaconych graczy Valenciennes, że są jeszcze takie okazy w naszych czasach, aż wierzyć się nie chce, przeżywa (idiocie nie pomożesz) atak wyrzutów sumienia.

Polityka 5.2001 (2283) z dnia 03.02.2001; Świat; s. 38
Reklama