Komu i co oddać z przejętego przez państwo po 1944 r. prywatnego majątku spierano się od zarania III RP. Senat opowiedział się za reprywatyzacją już w 1990 r., rok później premier Jan Olszewski w swoim exposé zapowiedział, iż jego rząd przedłoży nie tylko projekt ustawy o powszechnej prywatyzacji, ale i o reprywatyzacji. „Ustawy te muszą zyskać akceptację społeczną i być oparte na kompromisie uwzględniającym trudną sytuację finansową państwa – mówił premier w Sejmie – między zadośćuczynieniem za szkody materialne i moralne wyrządzone przez komunistów a interesem powszechnym”.
Idea reprywatyzacji miała wówczas największe społeczne poparcie. W pierwszym przeprowadzonym w marcu 1991 r. przez CBOS sondażu opowiedziało się za nią 65 proc., a przeciwko niej 28 proc. badanych. Byliśmy wówczas dopiero u progu prywatyzacji gospodarki, a kosztowne reformy społeczne były w sferze odległych planów. Wielu osobom wydawało się, że w sumie niedużym kosztem można będzie byłym właścicielom zwrócić zagrabiony przez państwo majątek (w naturze lub w formie jakiejś rekompensaty), zwłaszcza iż dominował wówczas pogląd, iż zwracany będzie jedynie majątek odebrany im z pogwałceniem prawa obowiązującego w powojennej Polsce.
Premier Olszewski ustawy reprywatyzacyjnej do Sejmu nie zdążył już skierować. Następne ekipy rządowe pracowały nad kolejnymi projektami, które, w zależności od politycznego rodowodu rządu, poszerzały albo zawężały krąg przyszłych beneficjentów i skalę zwrotu skonfiskowanego majątku. Parę razy finał prac legislacyjnych był już blisko, ale rozwiązywano parlament i rządowe oraz poselskie projekty trafiały do kosza albo też nowy prezydent nie popierał projektu swojego poprzednika.
Przegadana sprawa
Kolejne badania CBOS (patrz wykresy s.