Ze sceny schodzi Bill, a właściwie William Jefferson Clinton, od lat najbardziej popularny i jednocześnie najbardziej znienawidzony prezydent USA. I chociaż dosłownie otarł się o upokarzającą klęskę (gdyby nie jeden głos – byłby pierwszym przywódcą państwa skazanym w Kongresie), chcemy tu dowodzić, iż przejdzie do historii jako prezydent wielki.
Jeden z największych prezydentów Charles de Gaulle z ostentacyjnym lekceważeniem odnosił się do problemów gospodarczych. Kreślił wizje polityczne, a gdy go trwożliwie pytano o pieniądze, wyniośle pozostawiał tę kwestię liczykrupom i kauzyperdom. „Intendentura nadciągnie” – rzucał niedbale. Dlatego ocenę ery Clintona (1993–2001) wypada zacząć od jego własnego, clintonowskiego zwischenrufu: „Economy, stupid!”(gospodarka głupcze!
Polityka
3.2001
(2281) z dnia 20.01.2001;
Świat;
s. 34