Temida nie sądziła jeszcze, ani w postępowaniu dyscyplinarnym, ani przed sądem powszechnym, swojego przedstawiciela tak wysokiej rangi.
– Dla mediów i ministra sprawiedliwości już jestem przestępcą. W błocie wytytłano rodzinę – mówi sędzia Huras, dzisiaj najczarniejsza owca sądownictwa. – Mam dowody, że to wszystko kłamstwo, tylko nikogo one nie interesują. Sędzia ze świecznika spadł w taką pustkę, że z trudem znalazł jedną osobę, wśród setek śląskich sędziów, która zgodziła się zostać jego obrońcą przed sądem dyscyplinarnym.
Andrzej Huras był przez 10 lat komornikiem (w najtłustszych dla tego zawodu latach) – to ważne, podkreśla, bo zarabiał wtedy więcej niż wynosił cały fundusz płac dużego sądu rejonowego. Żona nadal jest komornikiem. On po dorobieniu się zaczął aplikację sędziowską. W 1986 r. został sędzią Sądu Wojewódzkiego w Katowicach, gdzie był wizytatorem. Mariusz Żak, prezes Sądu Apelacyjnego w Katowicach, pamięta, że kiedy ograniczano wysokość ryczałtów pobieranych przez komorników na utrzymanie kancelarii (liczonych wtedy w setkach milionów starych złotych), a faktycznie stanowiących część dochodów, to sędzia Huras włączył się w sprowadzenie ich do poziomu przyzwoitości. Doszło do ugody. Skarb Państwa odzyskał spore sumy. Inne sądy miały problemy ze zwrotem pieniędzy.
Lokalny patriota
W 1994 r. prezesem SW został Tadeusz Kałusowski, a Huras jednym z wiceprezesów. Odpowiadał za inwestycje i nadzorował pracę komorników. Nigdy nie sądził w sprawach cywilnych, karnych czy gospodarczych. Jako wiceprezes nie zajmował się wydziałami jurysdykcyjnymi. Jeżeli więc Huras miałby „wywierać wpływ”, jak uważa prokuratura, to musiałby najpierw dotrzeć do sędziów decydujących o rozstrzygnięciach merytorycznych.