Roman Kotliński ma 41 lat, jest właścicielem ogólnopolskiej gazety, napisał trzy bestsellery i założył partię. Ma dość duże doświadczenie: 12 lat był ministrantem, później 6 lat seminarium duchownego, 3 lata kapłaństwa i 12 lat antyklerykalizmu na różnych stanowiskach. – Mam chyba odpowiedni mandat, by walczyć z Kościołem – mówi.
Choć na razie poparcie ma minimalne, SLD już kilka lat temu zainwestowało w jego partię. – Sojusz zawsze grał na wielu skrzydłach – mówi Ryszard Zając, były poseł SLD. – Dlatego beton, który psuł europejski wizerunek Sojuszu, z czasem przeniósł się do bardziej radykalnych partii powiązanych z SLD, w tym do partii, którą stworzył Kotliński.
Zresztą Partia Racja nie ma gdzie wystartować poza sojuszem z SLD, a sojuszowi zawsze przyda się nawet ułamek procenta dodatkowych głosów. Nawet jeśli są to głosy wściekłych antyklerykałów.
Lukę rynkową Roman Kotliński dostrzegł dwukrotnie. Pierwszy raz w 1996 r., gdy założył firmę Glass-Plast i zastrzegł w urzędzie patentowym wzór świecącego kieliszka, którego dwa modelowe egzemplarze przywiózł z Kanady. Zupełna nowość. W plastikowej nóżce znajdowała się bateryjka zasilająca lampkę, która podświetlała zawartość kieliszka. Być może, gdyby producenci form do wtryskarki na czas wykonali matrycę kieliszka, Kotliński nie dostrzegłby kolejnej rynkowej luki i byłby dziś europejskim producentem plastikowej zastawy (bo wzór został zastrzeżony w całej Europie). Gdy produkcja z winy kooperantów nie ruszała, Kotliński zaczął pisać z nudów bestseller i podobnie jak Franz Kafka nie zamierzał go pierwotnie nigdzie publikować.
„Jednak jakaś przemożna siła uporczywie wyrzucała mi zaniedbanie i nie mogłem zaznać spokoju, patrząc na rękopis utknięty między książkami w biblioteczce” – taka jest oficjalna wersja rozpoczęcia poszukiwań wydawcy.