[dla każdego]
Tytułowa Erin Brokovich jest postacią autentyczną, ale równie dobrze mogłaby być „napisana” przez scenarzystę; amerykańskie kino uwielbia przecież podobnych do niej bohaterów podejmujących, z początku wydaje się, beznadziejną walkę w słusznej sprawie. Niedawno mieliśmy w kinach „Insidera”, gdzie Russell Crowe zmagał się z koncernami tytoniowymi, w przeszłości była seria takich tytułów, choćby „Chiński Syndrom” z Jane Fondą. Schemat fabularny jest zawsze podobny: bezkompromisowy bohater próbuje na własną rękę wyjaśnić szczegóły afery, mając przeciwko sobie ogromne koncerny przemysłowe, skorumpowanych polityków etc.
Polityka
23.2000
(2248) z dnia 03.06.2000;
Kultura;
s. 52