Archiwum Polityki

Krocząca gilotyna

Najpierw wspomnienie: w latach siedemdziesiątych zjechał do Warszawy Żenia Jewtuszenko. Autor głośnych publicystycznych wierszy „Babi Jar”, „Strachy”, „Następcy Stalina” wystąpił na wieczorynce zorganizowanej w jednym z teatrów. Stał na scenie w lekkim rozkroku i recytował dzwoniące patosem strofy, podciągając kraciaste przykrótkie porcięta moskiewskiego stilagi. Zapamiętałem poemko o nocnych zjawach. Poeta śpi, śnią mu się komisarze – „zginęli za mnie” – dodał ideowy śpioch. Czy mogłem przypuścić, że lata przelecą jak z bicza trzasł i nie we śnie, lecz na jawie ujrzymy komisarza przy robocie? Żeby to chociaż przytrafiło się nam pod koniec roku. Wtedy jakże inaczej brzmiałaby zbanalizowana formułka: Zdrowia, szczęścia, pomyślności – życzy komisarz! Letni maj to nie grudzień, ale i tak wejście smoka wypadło imponująco. Nie jestem pastuszkiem, lecz coś mi się ostatnio przywidziało. W dodatku do rymu:

Gdzieś, za błękitną chmurką
Po tamtej stronie zdarzeń
Ludowi i surowi
Zeszli się komisarze.
Niesie się zapach juchtu,
Skrzyp glansowanych cholew.
Nie ma wśród nich jagniątek –
Jeden w drugiego to Lew.
Komisarze są chmurni.
Smutek w ich oczach drzemie.
I aż żółkną z zazdrości,
Co spojrzą w dół. Na ziemię.
W imieniu kolektywu
W końcu zabrał głos Trocki:
– „Towarzysze, dziś także
Ktoś jest dobry w te klocki.
Gdy władczą nóżką tupnie
Rozlatuje się trzewik.
Choć mówi, że jest anty,
On, istinno – bolszewik...”
Trocki przetarł binokle,
Łezka z oka mu pluska:
– „Maładiec, etot Gierman,
Komisarczyk u Buzka!

Polityka 23.2000 (2248) z dnia 03.06.2000; Groński; s. 101
Reklama