1. Osiem nowych wierszy Marcina Świetlickiego ogłoszonych w „Tygodniku Powszechnym” (nr 1) uważam za wydarzenie tym istotniejsze, że wydarzeń teraz w bród. Teraz w grę wchodzą ważne, a także nieważne wydarzenia minionego roku, minionego wieku, minionego millenium. Jakby tego było mało, w grę też wchodzą projektowane (na ogół z nikczemnym powodzeniem) wydarzenia przyszłego millenium. Mieć dookoła siebie dwa tysiąclecia pełne realnych i fantomowych wydarzeń to jest wielkie nieszczęście. Żeby się to wszystko przypadkiem jaką katastrofą nie skończyło. W końcu nic tak nie demoralizuje jak wielka perspektywa historyczna. Zaraza millenijności szerzy się jak pożar i jak pożar pozostawia po sobie jałowiznę, spaleniznę, stereotyp oraz nudę bardzo przykrą. Millenijny zegar, millenijny szampan, millenijny ser żółty, millenijna powieść, millenijne dżinsy, millenijny grzebień, millenijne gacie, millenijny kalendarz, millenijny pisuar, paw tysiąclecia.
– Czy mijające tysiąclecie żegna pan z żalem, czy też z ulgą? Z jakimi uczuciami żegna pan mijające tysiąclecie?
– Panie, ja nawet nie wiem, z jakimi uczuciami żegnam mijający wtorek. A jak idzie o mijające tysiąclecie, to mam je tam, gdzie Andrzej Bursa miał małe miasteczka.
2.
Tytuł wierszy Świetlickiego: „Golenie”, „Kochanie”, „Kupowanie”, „Leżenie”, „Robienie”, „Usuwanie”, „Wracanie”, „Żegnanie”. Z trzech tekstów, które (rzecz jasna u progu tysiąclecia) poruszyły mnie najbardziej, przepisuję początkowe frazy. „Od wielu dni grzeszyłem, dziś pora niezdarnych prób odkupienia, wykupywania duszy i ciała wprost z przepaści”.