To był ostatni „Salon polityczny” Moniki Olejnik w tym roku, w tym wieku i w ogóle ostatni – oznajmił tuż po rozmowie dziennikarki z marszałkiem Maciejem Płażyńskim 29 grudnia 2000 r. prowadzący poranne pasmo „Zapraszamy do Trójki”. Monika Olejnik podziękowała słuchaczom za spędzone razem lata (w sumie 18), ale po raz pierwszy na antenie nie była w stanie dokończyć zdania. Ze wzruszenia załamał się jej głos. Rozdzwoniły się telefony, przegrzały internetowe łącza. Jeden ze słuchaczy ostrzegał, że brak Olejnik w Trójce spowoduje barykady na drogach. Inni życzyli jej sukcesów w nowej pracy, ale co tu dużo mówić, większość wiernych słuchaczy poczuła się jakoś zdradzona. – Kilka razy myślałam o tym, żeby odejść z Trójki – mówi Monika Olejnik – ale zawsze powstrzymywała mnie czyjaś mocna dłoń. Tym razem tej ręki zabrakło. Zdaniem Eugeniusza Smolara, wiceprezesa Zarządu PR SA, odejście Olejnik jest ciosem dla 3 programu. – Zależało jej jednak na tym, żeby natychmiast rozwiązać umowę o pracę – twierdzi Smolar. – Nie chciała czekać ani przemyśleć swojej decyzji.
W środowisku dziennikarskim gruchnęła wieść, że Monika Olejnik wraz z Jackiem Żakowskim będą na zmianę prowadzili audycję „Gość Radia Zet”, a tym samym zastąpią na antenie Krzysztofa Skowrońskiego. Taka decyzja pary wybitnych dziennikarzy wywołała poruszenie wśród sporej części kolegów po fachu, którzy oskarżali ich o złamanie zawodowej solidarności.
Kilka dni wcześniej Krzysztof Skowroński, uznawany za lidera rebelii w Zetce, wraz z 27 innymi pracownikami radia gremialnie złożyli wypowiedzenia. Ich najważniejszym postulatem było odwołanie prezesa Zetki Roberta Kozyry, który, według opinii dziennikarzy, żeglował w kierunku dokładnie przeciwnym niż niezapomniany twórca stacji Andrzej Woyciechowski (szerzej pisał o tym M.