Nowy rok dla Bliskiego Wschodu zaczyna się źle. Trwająca od września intifada sparaliżowała rozmowy pokojowe. Są co prawda oznaki wskazujące na przełom psychologiczny w Izraelu. Izraelczycy skłonni są do takich ustępstw w sprawie statusu Jerozolimy, o których jeszcze trzy miesiące temu nie było mowy.
Z kolei, jak się wydaje, to nie Jerozolima, wielki symbol, staje się dziś głównym problemem pokoju, lecz bardziej konkretne i przyziemne „prawo do powrotu”. Miliona uchodźców palestyńskich w obozach w Gazie i na Zachodnim Brzegu i dwu milionów za granicą nie tyle obchodzi Jerozolima i los Wzgórza Świątynnego, ile chleb i dawne domostwa ich ojców, które leżą w granicach obecnego państwa izraelskiego.
Czy na przyjęcie takiej rzeszy arabskiej Izrael się odważy? Trudno to sobie wyobrazić.