Z tysięcy rekordów przełomowe znaczenie miał w minionym wieku całkowicie już zapomniany wyczyn studenta Oxfordu, Anglika Rogera Bannistera, który w 1954 r. przebiegł dystans jednej mili (1481,5 m) w czasie 3.59,4 i padł na mecie bez przytomności. Podano mu tlen, długo cucono, a Bannister – dziś szanowany profesor fizjologii na tymże Oxfordzie – przeszedł do historii jako ten, który obalił teorię o kresie ludzkiej wydolności fizycznej. Na początku XX wieku amerykański prof. J. Lietzke na podstawie wszechstronnych badań stwierdził, że człowiek nigdy nie przekroczy pewnych barier i jako wyznacznik przyjął czas czterech minut na dystansie jednej mili. W 50 lat później teorię Lietzkego można było odstawić do lamusa, a dziś zawodnicy biegający milę w trzy i pół minuty nawet nie wiedzą, kim był Bannister. Czy więc człowiek za następne sto lat przebiegnie milę w czasie poniżej trzech minut?
Kierownik Katedry Teorii Sportu warszawskiej AWF, były rekordzista Polski w skoku o tyczce, prof. Zenon Ważny jest bardzo ostrożny w przewidywaniach: – Możliwości ruchowe człowieka są bardzo duże, zarówno jeśli chodzi o szybkość, siłę, wytrzymałość czy koordynację. Ludzie różnią się też między sobą pod względem predyspozycji, psychiki. W dodatku zmienia się sprzęt, metody treningu, zasady odżywiania i wspomagania organizmu, z dopingiem włącznie. Więc rekordy będą wciąż ustanawiane.
Ogrom zmian, jakie dokonały się w ciągu stu lat, ilustruje dobitnie sylwetka narciarza – ongiś w pumpach, kaszkiecie i na hikorowych nartach z wiązaniami typu kandahary wobec współczesnego aerodynamicznego bolidu mknącego po stoku z szybkością ponad 200 km/godz. czy padającego na mecie biegu maratońskiego w 1908 r. w Londynie włoskiego piekarza Pietri Dorando, który dla uzyskania wtedy lepszej kondycji zażył dawkę arszeniku wobec obecnych atletów systematycznie wzmacniających organizm hormonami wzrostu lub sztucznie podnoszących ilość czerwonych ciałek we krwi.