Archiwum Polityki

Ziomal Giovanni

W swojej najnowszej realizacji na Scenie im. E. Młynarskiego w Operze Narodowej (firmowanej jednakże przez TR Warszawa) Grzegorz Jarzyna zlitował się już trochę nad Mozartem. O ile rok temu w Poznaniu w „Così fan tutte” pretendował do reżyserii operowej, o tyle w „Giovannim” postanowił już nie walczyć z operą, jedynie stworzyć z kilku fragmentów „Don Giovanniego” swoisty punkt odniesienia. Jest to więc spektakl teatralny z cytatami muzycznymi. Ale czemu one służą? Bohater Jarzyny (Andrzej Chyra) nie ma nic wspólnego z mitem donżuana – to zwykły ziomal, który nie wysila się, by podbijać kogokolwiek, by robić cokolwiek (poza jedzeniem, co wszakże przyniesie mu smutny koniec); nie jest nawet atrakcyjny – chyba że w sferze kasy. Rzecz rozgrywa się w świecie pozbawionym prawdziwych emocji i namiętności. I nagle wewnątrz tego lanserskiego otoczenia pojawia się muzyka Mozarta – kwintesencja namiętności. Opera, w wizji współczesnych reżyserów będąca uosobieniem konwencji, niesie tu w sobie więcej czysto ludzkiej prawdy niż naturalistyczny obrazek. I wszystko jedno, czy śpiewają soliści operowi, czy aktorzy z playbacku, co wygląda jeszcze sztuczniej – w meczu Jarzyna-Mozart musi wygrać ten drugi. Kto wie, może Jarzyna użył tej muzyki powodowany nostalgią za utraconą prawdą uczuć?

Dorota Szwarcman

Polityka 40.2006 (2574) z dnia 07.10.2006; Kultura; s. 65
Reklama