Archiwum Polityki

Gombrowicz musi odejść

Po śmiałej próbie obalenia wykreowanych na siłę i przez wiadomo kogo autorytetów Michnika i Kuronia wicepremier i minister edukacji Roman Giertych wziął na cel Witolda Gombrowicza, pisarza anty-Polaka.

Nie ma co ukrywać, minister jest w sytuacji niełatwej, gdyż poszukiwania teczki tego autora w zasobach IPN dopiero trwają, zaś kulisy jego udziału w zmowie Okrągłego Stołu wciąż nie są potwierdzone. Prawdę mówiąc, temat cierpliwie czeka na właściwego historyka, który na pewno się znajdzie.

Mimo to minister postanowił działać nie czekając, kiedy tylko z wiarygodnych źródeł dowiedział się, co ten Gombrowicz ponawypisywał. Z uzyskanych dokumentów wynika mianowicie, że zamiast poruszać w swoich utworach palące problemy narodowo-patriotyczne, którymi interesuje się dzisiejsza młodzież, obsesyjnie poruszał zupełnie niepolską tematykę szeroko rozumianej pupy oraz pornografii, co nie wymaga komentarza.

Niepolskie są już same tytuły jego książek: „Ferdydurke”, „Trans-Atlantyk”, „Kosmos”. Do zaakceptowania w tym zestawie byłby co najwyżej „Palec Boży”, ale zdaniem niektórych specjalistów i tu można by mieć wątpliwości, gdyż treść utworu jest mętna, wątek Boga mocno okrojony i podany bełkotliwie, zaś Honor i Ojczyzna nie pojawiają się w ogóle.

Nic dziwnego, że minister Giertych Gombrowicza ze spisu lektur usunął, co jest decyzją słuszną, zwłaszcza że z rozmaitych szkół w kraju docierały do ministerstwa głosy, iż młodzież na odbiór prozy tego autora jest nieprzygotowana i nie wie, co autor, pisząc swoje książki, chciał przez to powiedzieć. W jego miejsce wstawił pozycje bardziej zrozumiałe, jak choćby „Krzyżacy” (powieść zdecydowanie większej wagi od „Trans-Atlantyku”, co widać od razu, kiedy weźmie się ją do ręki) czy „Chłopcy z Placu Broni”.

Polityka 40.2006 (2574) z dnia 07.10.2006; Fusy plusy i minusy; s. 123
Reklama