Już tylko najstarsi mieszkańcy nizin – wyjąwszy meteorologów – pamiętają, że w Wigilię i jej okolicach padał śnieg, a dzieci mogły lepić bałwanki lub hulać na sankach. W ciągu ostatnich kilkunastu lat Wigilia kojarzy się raczej z jesienną pluchą bądź w najlepszym razie z lekkim przymrozkiem. Od lat pogoda staje się nieobliczalna, coraz częściej nie wiemy, co nas czeka jesienią, zimą czy wiosną.
Podczas ostatniej Wielkanocy mieliśmy w Hiszpanii, Londynie czy Paryżu po 12–14 st. C, u nas zaś 24–27 st. C. Wiosna, a właściwie lato buchnęło niemal z dnia na dzień zielenią, żółcią mleczy i białością kwiatów na drzewach owocowych.
Pół biedy z człowiekiem. To ponoć takie zwierzę, które przyzwyczai się do wszystkiego. Wszystko wytrzyma. Gorzej ze światem roślin i zwierząt. Wedle informacji dr. Wojciecha Dębińskiego, dyżurnego lekarza kraju, trwające przeszło tydzień kwietniowe upały nie miały wpływu na zwiększenie przypadków zapaści czy wzrost liczby chorób układu krążenia. Gorzej z roślinami: – Bardzo ciepła i słoneczna pogoda – twierdzi Ewa Gąsiorowska z Działu Agrometeorologii IMiGW – znacznie przyspieszyła tempo wzrostu roślin. O ok. 2–3 tygodnie.
Jabłonie i śliwy powinny kwitnąć w połowie maja. Zagrożeniem dla plonów są też liczne szkodniki, np. owocówki, które składają jaja w zawiązkach owoców, co może spowodować zmniejszenie plonów śliwek nawet do 90 proc., jeśli nie zostaną zastosowane opryski. Zagrożeniem może być także przymrozek, który zwarzy kwiaty, co spowoduje ich przedwczesne opadanie. Może on też wymrozić bardzo obecnie aktywne pszczoły. Brak opadów, jeśli chodzi o zboża ozime (żyto, pszenica, jęczmień), w fazie strzelania w źdźbło wydłuży proces wzrostu lub spowoduje, że wykształci się ich mniej.