Starosta gnieźnieńskiego powiatu Jacek Marciniak przypomina sobie, że pomysł obrad istniał już w 1999 r., gdy on obejmował urząd. Planowano, że do Gniezna przybędzie całe Zgromadzenie Narodowe, ale ideę storpedowała marszałek Senatu Alicja Grześkowiak. Może dlatego, spekulują w starostwie, że pani marszałek jest z Torunia, a więc spoza diecezji gnieźnieńskiej, w której jest z kolei Bydgoszcz, wielki rywal Torunia. Stało się jasne, że z powodu wielkiej polityki Senat do Gniezna nie przyjedzie.
– I całe szczęście, bo byśmy się nie pomieścili – starosta tłumaczy, że obu Izb plus gości za nic w świecie nie dałoby się upakować w auli gnieźnieńskiego Liceum Ogólnokształcącego nr 1. Sceptycy zastanawiali się zresztą, czy parlament może w ogóle obradować poza okrąglakiem na Wiejskiej. W wolnej Polsce takiego wypadku jeszcze nie było.
Do szkoły czy do muzeum
Sejmowi prawnicy orzekli, że Sejm może obradować gdzie chce, nawet w liceum w Gnieźnie. Powstała jednak wątpliwość, czy aula szkolna to miejsce dostatecznie poważne na takie obrady. Ponieważ auli nie dało się od szkoły odłączyć i postawić gdzie indziej, padł pomysł, żeby przynajmniej nadać jej imię Bolesława Chrobrego. Pomysł się nie przyjął, ale w oficjalnych zaproszeniach i materiałach prasowych, wydanych z okazji uroczystej sesji Sejmu, na wszelki wypadek mówi się o auli przy Muzeum Początków Państwa Polskiego, które, tak się szczęśliwie składa, znajduje się w tym samym gmachu.
– Na moim biurku zaczęły dzwonić telefony. Ludzie pytali, czy aula rzeczywiście została już szkole zabrana – mówi dyrektorka liceum Bożena Politowicz, która osobiście nie może zrozumieć, dlaczego Sejmowi III RP nie wypada się zbierać w szkole i musi to koniecznie robić w muzeum.