Archiwum Polityki

Bez „Dogmy”

Nie mylić z Dogmą, konfraternią reżyserów duńskich, których obrazy do nas docierają. „Dogma” to także tytuł amerykańskiego filmu Kevina Smitha, o którym wiemy mało, ponieważ nie wszedł na nasze ekrany. Wprawdzie jeden z dystrybutorów sprowadził go do Polski z zamiarem rozpowszechniania, jednak rozmyślił się i odesłał kopię. A jak można było usłyszeć nieoficjalnie, uląkł się protestów „Naszego Dziennika”, na łamach którego przeprowadzona została cała kampania przeciw „Dogmie”. Skąd czytelnicy tej gazety znali film Smitha, nie mam pojęcia, w każdym razie orzekli, iż jest obrazoburczy, antyreligijny i szydzi z uczuć chrześcijańskich.

Tymczasem czytam w branżowym miesięczniku „Kino” (3/2000) relację Marii Kornatowskiej z Nowojorskiego Festiwalu Filmowego, gdzie jest fragment poświęcony wyklętemu u nas zaocznie obrazowi. „Błyskotliwe dzieło Kevina Smitha – pisze autorka – mówi o kryzysie instytucji religijnych, wyrażając jednocześnie głębokie przeświadczenie o potrzebie i konieczności wiary. W trudnych czasach staje się ona panaceum na frustracje i cierpienia duszy. Kwestionowanie boskiej obecności w świecie oznacza w płaszczyźnie symbolicznej kres ludzkości”. Przyznam, że jako widz, któremu wartości religijne nie są obce, nie czuję się urażony.

No dobrze, zdobędę się na wspaniałomyślność i powiem, iż jednakowo cenię głos czytelników „Naszego Dziennika”, którzy filmu nie widzieli, i p. Kornatowskiej, która widziała. Tym bardziej więc pragnąłbym zobaczyć „Dogmę” na własne oczy, której to możliwości tchórzliwy dystrybutor ani mnie, ani innym widzom nie dał.

Polityka 19.2000 (2244) z dnia 06.05.2000; Kultura; s. 51
Reklama