Archiwum Polityki

Rumunia wybrała kłopoty

Wybór między rakiem a AIDS – tak dosadnie rumuńskie wybory prezydenckie określiła liberalna rumuńska gazeta. Rumuni głosowali mając wybór między skrajnym nacjonalistą Vadimem Tudorem, który był nadwornym poetą Nicolae Ceausescu, a Ionem Iliescu, dawniej ministrem rozstrzelanego dyktatora. Wygrał Iliescu, zaś rząd utworzy jego partia socjaldemokratyczna, która przed dwoma tygodniami wygrała wybory parlamentarne.

Wyborcy całkowicie odrzucili centroprawicę, z którą jeszcze niedawno wiązano wielkie nadzieje, a ostatnio utożsamiano z prywatą, korupcją, kłótniami koalicyjnymi i biedą. Rzecz jednak w tym, że przefarbowana socjaldemokracja Iliescu już raz rządziła (1990–1996) i nie może się pochwalić zreformowaniem pokomunistycznej Rumunii, w której inflacja wynosi 45 proc., a prawie połowa mieszkańców żyje z dochodu nie przekraczającego 30 dolarów miesięcznie.

Rumunia jest w gronie kandydatów do Unii, lecz trudno jej będzie – bez reform gospodarczych i politycznych – posunąć się na tej drodze. Zwłaszcza że na drugą siłę w kraju wyrosła partia Tudora, budząca zaniepokojenie mniejszości węgierskiej, cygańskiej i żydowskiej, zaniepokojenie sąsiadów i całej Europy.

Polityka 51.2000 (2276) z dnia 16.12.2000; Komentarze; s. 13
Reklama