„Drogie pociechy, czyli o mężczyznach, dzieciach i równouprawnieniu płci w Szwecji” – wystawa pod tym tytułem otwarta została niedawno w Paryżu, w kolejce czekają Bruksela, Luksemburg, Londyn, Rzym i Madryt. – Jest to nasz świadomy wkład w dyskusję o równouprawnieniu – mówi kurator wystawy Gabriella Sjostedt z Instytutu Szwedzkiego. W Szwecji jest z grubsza tak, że rodzicom przysługuje wspólnie płatny urlop na opiekę nad każdym nowym dzieckiem w wymiarze 450 dni. Tylko od nich zależy, jak zechcą go podzielić, z tym jednakże, iż każde z nich musi pozostać przy dziecku przynajmniej 30 dni. Jeśli ojciec, bo to się najczęściej zdarza, nie może wykorzystać swych obligatoryjnych 30 dni, to wymiar wspólnego urlopu rodzicielskiego zmniejsza się o ten miesiąc. Ojcu przysługuje dodatkowo 10 dni zwolnienia w dniach towarzyszących narodzinom; urlop opiekuńczy można natomiast wykorzystywać aż do osiągnięcia przez dziecko 8 roku życia. – Szwedzkie rozwiązanie, z niezbywalnym urlopem opiekuńczym dla ojca, przyjęto niedawno w Luksemburgu i we Włoszech, lecz zainteresowanie nim rośnie w całej Unii – mówi pani Sjostedt, która zapewnia mnie, że problematyka równouprawnienia będzie jednym z priorytetów szwedzkiej prezydentury w UE.
O szwedzkich urlopach opiekuńczych dla ojców głośno było w Europie latem przy okazji przyjścia na świat czwartego dziecka brytyjskiego premiera Tony’ego Blaira. Minister ds. kobiet w jego gabinecie pani Margaret Jay gorąco namawiała szefa do wzięcia z tej okazji wolnego, twierdząc, że taki krótki urlop opiekuńczy byłby propagandowym zwycięstwem idei równouprawnienia, które odbiłoby się wielkim echem w świecie. Blair nie posłuchał swojej minister i propagandowy sukces odniosła Szwecja, której pionierskie rozwiązania opiekuńcze wzbudziły zainteresowanie światowej prasy, zwłaszcza brytyjskiej.