Dla sąsiadów z półwyspu i znad Bałtyku wejście Finlandii do NATO to dobra wiadomość, ale wejście Finlandii i Szwecji byłoby wiadomością świetną, pozwalającą z dużo większym spokojem i pewnością myśleć o militarnej przyszłości regionu. Decyzja jest w rękach sojuszników – Turcji i Węgier.
Turecki prezydent nie chce ustąpić w sprawie wspólnej fińsko–szwedzkiej aplikacji członkowskiej. Szwedów w sojuszu nie chce, ale Finom otwiera do niego drzwi bardzo szeroko. Co to oznacza dla bezpieczeństwa Sztokholmu i całego regionu?
Recep Erdoğan pozostaje nieugięty w sprawie akcesu Szwecji do NATO, a sytuację zaogniają ostatnie incydenty: powieszenie jego kukły przed ratuszem w Sztokholmie i publiczne spalenie Koranu. Finlandia też już się niecierpliwi.
Część ekspertów uważa, że tak naprawdę Turcji nie chodzi o Szwecję, tylko o Amerykę.
Nowy premier Szwecji Ulf Kristersson pojechał do Ankary, by odblokować akcesję swojego kraju do NATO. Ale turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan znów chce zabłysnąć na scenie międzynarodowej i poprzeczkę zawiesza wysoko.
Jammie Åkesson wielokrotnie wyrażał podziw dla Viktora Orbána, popierał Donalda Trumpa, a przed wojną w Ukrainie na pytanie, który z przywódców jest mu bliższy, Joe Biden czy Władimir Putin, odparł, że nie wie.
Większość komentatorów traktuje ten wynik jak sensację i niespodziewany cios w progresywizm Szwecji. Ale Szwedzcy Demokraci rośli w siłę od lat, teraz po prostu pokazali ją w całości.
Sukces prawicy – o ile zostanie potrwierdzony – w dużej mierze wynika z narzucenia tematów kampanii.
Duński rząd prowadzi akcję wysiedlania mieszkańców „niezachodniego” pochodzenia z dzielnic, w których stanowią większość.
Recep Tayyip Erdoğan testuje, co mu wolno w nowych okolicznościach, zwłaszcza wobec wojny w Ukrainie. Sądzi, że może więcej, bo Turcja ma całkiem niezłe relacje z Moskwą. Ale to wszystko nie takie proste.