Masaż bez happy endu
Za porno do więzienia? W Szwecji nowa świecka religia rusza na wojnę z moralnym brudem
Już w 1960 r. amerykański prezydent Dwight Eisenhower straszył Amerykanów „szwedzkim grzechem”, zapewne pod wpływem śmiałej erotyki filmów Ingmara Bergmana. Kiedy w 1971 r. w Londynie pokazywano „Z języka miłości” Torgny’ego Wickmana, 30 tys. ludzi demonstrowało przeciw tym „sprośnościom” pod hasłem: „Szwecja – z roku na rok więcej pornografii, więcej samobójstw, więcej alkoholizmu i więcej rzeżączki”.
Dziś Szwecja kojarzy się z edukacją seksualną od podstawówki, tęczowymi małżeństwami i jedną z największych parad Pride w Europie. Z otwartością mówienia o seksie, także tym bez zobowiązań, oraz z możliwością zakupienia wibratora w aptece. Szwedzi należą też do czołowych na świecie konsumentów pornografii. Tym większe zaskoczenie budzi fakt, że przez ten kraj przechodzi fala postprotestanckiego purytanizmu i obyczajowej kontrrewolucji.
Do więzienia za sekskamerkę
Od 1 lipca podlega tu karze kupowanie filmików o treści seksualnej w internecie. Osoby płacące za sekskamerki będą mogły nawet trafić do więzienia. Nowe przepisy uderzają m.in. w platformy takie jak OnlyFans, której dyrektor ds. komunikacji domagał się – bez rezultatu – spotkania z dwoma ministrami. Firma opublikowała oświadczenie: „W Szwecji OnlyFans płaci 12 mln dol. podatku rocznie. Nasza platforma daje niezależnym twórcom – z których wiele to kobiety, członkowie społeczności LGBT oraz osoby zmarginalizowane – możliwość zarobkowania”. Przeciw nowej ustawie protestowała też Krajowa Federacja na rzecz Praw Osób Homoseksualnych, Biseksualnych, Transpłciowych i Queer. Według niej przepisy „zamiast zapewniać ochronę osobom LGBT, które sprzedają usługi seksualne, mogą wpędzić je w problemy finansowe”.