Archiwum Polityki

Zamieszkać w przędzalni

Dla amatorów czegoś oryginalnego rynek ma nową ofertę – lofty, czyli mieszkania w przebudowanych dawnych fabrykach. Na razie w Łodzi, wkrótce także w Warszawie i Krakowie.

Pierwszy polski loft przyjęty został chłodno jako dziwaczna ciekawostka. Przemo Łukasik, młody architekt ze Śląska, zaadaptował w latach 2002–2003 na swój dom lampiarnię nieczynnej kopalni węgla w Bytomiu. Zawieszona kilka metrów nad ziemią betonowa kostka w zaniedbanym otoczeniu zamkniętej kopalni krańcowo różni się od sielskiego wyobrażenia o domku z ogródkiem. Z okien domu na nogach, jak go określają miejscowi, widać szyb Bolko. Dlatego właściciel nazwał swoją siedzibę Bolko loftem.

Dom przestał być wyłącznie ciekawostką, kiedy jurorzy z miesięcznika „Architektura” i SARP zaliczyli go do ikon polskiej architektury ostatnich 15 lat. Większość uznała, że jest to „obiekt, który przywraca życiu zaniedbane tereny” i „najbardziej awangardowa polska realizacja ostatnich lat”.

Bolko loft jest także tanim sposobem na własny dom:

inwestycja kosztowała130 tys. zł przy sporej powierzchni użytkowej (178 m kw.). – Ruch na rzecz loftów, który zaczął się w Nowym Jorku i poprzemysłowych miastach amerykańskich, miał początkowo podłoże ekonomiczne. Artyści zainteresowali się porzuconymi częściami miast, inwestowali w budynki i za niewielkie pieniądze mieli miejsce do pracy. W Paryżu lofty stały się popularne wśród młodych ludzi dobrze zarabiających, w wolnych chwilach zajmujących się sztuką – mówi architekt Stanisław Fiszer, autor wielu projektów we Francji i w Polsce. Lofty zaczęły powstawać w Stanach Zjednoczonych w latach 60. W Polsce prawdziwa moda na nie wybuchła w tym roku.

W lipcu 2006 r. w dawnej przędzalni bawełny Unionteksu w Łodzi, zbudowanej w XIX w. przez Karola Scheiblera, otwarto kilka pierwszych w Polsce loftów, czyli mieszkań i apartamentów, które mają taśmowo powstać w tej fabryce.

Polityka 41.2006 (2575) z dnia 14.10.2006; Gospodarka; s. 48
Reklama