Ledwo zaczęły opadać wody po ulewach w lutym i marcu, uderzył cyklon. Klęski żywiołowe w Mozambiku zniknęły z telewizji, ale tragedia wciąż trwa. Z pomocą pospieszyło poszkodowanym kilkanaście państw, siostry zakonne i mozambijscy skauci, którym przewodzi Leonardo Adamowicz.
Leonardo uważa, że więcej szczęścia miał Noe: Bóg uprzedził go w końcu odpowiednio wcześnie. Mieszkańcom dorzecza Limpopo i Save, niby przywykłym do corocznych powodzi, podobnej szansy nie dał. Nocą runął na nich cyklon Eline; niebo otworzyło się, kiedy spali. Wodno-błotna fala porwała, zgniotła, pokryła wszystko po horyzont. Tu gdzie rzeka nie przekracza zwykle 500 metrów szerokości, rozlało się trzydziestokilometrowe bure morze. A zaraz potem znad Madagaskaru nadciągnęły ulewy tropikalnego orkanu Gloria.
Polityka
18.2000
(2243) z dnia 29.04.2000;
Świat;
s. 37