Archiwum Polityki

Biednemu cyklon w oczy

Ledwo zaczęły opadać wody po ulewach w lutym i marcu, uderzył cyklon. Klęski żywiołowe w Mozambiku zniknęły z telewizji, ale tragedia wciąż trwa. Z pomocą pospieszyło poszkodowanym kilkanaście państw, siostry zakonne i mozambijscy skauci, którym przewodzi Leonardo Adamowicz.

Leonardo uważa, że więcej szczęścia miał Noe: Bóg uprzedził go w końcu odpowiednio wcześnie. Mieszkańcom dorzecza Limpopo i Save, niby przywykłym do corocznych powodzi, podobnej szansy nie dał. Nocą runął na nich cyklon Eline; niebo otworzyło się, kiedy spali. Wodno-błotna fala porwała, zgniotła, pokryła wszystko po horyzont. Tu gdzie rzeka nie przekracza zwykle 500 metrów szerokości, rozlało się trzydziestokilometrowe bure morze. A zaraz potem znad Madagaskaru nadciągnęły ulewy tropikalnego orkanu Gloria.

Nie wiadomo, ile osób zginęło. Prezydent Joaquin Chissano, po dwóch tygodniach klęski, ogłosił pierwszy bilans: 212 ofiar śmiertelnych. – To pobożne życzenia – uważa rzecznik UNICEF Ian Mac Leod. Obawia się publicznie, że ofiary powodzi stulecia w Mozambiku przyjdzie liczyć w tysiącach. Początek kataklizmu to drugi tydzień lutego. Początek w miarę zorganizowanej pomocy międzynarodowej (czytaj: Zachodu) – koniec miesiąca. Skąd taka zwłoka? Amerykanie tłumaczyli ją względami procedury (decyzja stosownych władz w Waszyngtonie, zgoda Pretorii na przerzut marines do RPA, potem zielone światło z Maputo) oraz logistyki. Tymczasem nie oglądając się na procedurę na ratunek powodzianom pospieszyły niemal natychmiast śmigłowce południowoafrykańskie. Ich załogi ocaliły przed żywiołem i pewną śmiercią ok. 14 tys. ludzi. Dobry tysiąc wyratowali nawet piloci z Malawi, kraju równie biednego jak Mozambik. Dla ilu ofiar ratunek nie nadszedł w porę?

Czołowa gazeta kraju „Noticias” stwierdziła w rewolucyjnym uniesieniu, że Zachód – kiedy ma interweniować zbrojnie we własnym interesie – potrafi się pospieszyć. Gdy zaś idzie o ratowanie tysięcy ludzi w potrzebie, taki pilny już nie jest. Podobne zarzuty, powołując się na przykłady Rwandy i Timoru Wschodniego, wytoczyła także wdowa po pierwszym prezydencie niepodległego Mozambiku pani Graca Machel, obecnie małżonka Nelsona Mandeli.

Polityka 18.2000 (2243) z dnia 29.04.2000; Świat; s. 37
Reklama