Człowiek nic o sobie nie wie” – pierwsze zdanie w najnowszej powieści Amélie Nothomb wystarczyłoby za podsumowanie. Kolejna powieść i kolejna zagadka. W „Krasomówcy”, podobnie jak w innych książkach młodej, bardzo popularnej w Europie belgijskiej pisarki, nic nie jest takie, jakim się wydaje. Bohaterowie Nothomb noszą w sobie tajemnicę, a czytelnik stopniowo poznaje ich prawdziwą twarz, przebija się przez gąszcz złudzeń i lęków, by odkryć szokującą prawdę o nieprzewidywalności ludzkiej psychiki.
Powieść opowiada historie dwóch sąsiadujących ze sobą małżeństw. Emile Hazel, emerytowany nauczyciel łaciny i greki, wraz z żoną wprowadza się do wymarzonego domu na wsi, by dokonać tam żywota. Nic by pewnie tej błogosławionej sielanki nie przerwało, gdyby nie sąsiad Palamede Bernardin, kardiolog na emeryturze, który codziennie o szesnastej wprasza się na filiżankę kawy. Sąsiad zachowuje się dziwnie, mówi bowiem wyłącznie „tak” lub „nie”, a codzienne wizyty zaczyna traktować jak rytuał. Na domiar złego przyprowadza do Hazelów swoją żonę, zwaną „cystą” ze względu na rzadką opasłość fizyczną i ociężałość umysłową. Ten zwyrodniały, w oczach Hazelów, związek i sama ich obecność zaczynają rujnować spokojne i sielankowe życie w Mauves, zaś myśl, jak się od nich uwolnić, staje się powoli obsesją szczęśliwych emerytów.
Grę pozorów tworzy w powieściach Nothomb rozmowa. Ironiczny tytuł – „Krasomówca” – wskazuje na jej znaczenie w najnowszej książce, z kolei we wcześniejszych utworach pisarka nadawała swoim bohaterom dziwaczne nazwiska kojarzące się z tekstem: w „Higienie mordercy” mieliśmy pisarza Prétextata Tacha, w „Kosmetyce wroga” – Textora Texela, który tłumaczył jeszcze, że „tekst to przede wszystkim tkanie słów”.