Przedstawiciele OPZZ, wśród nich posłowie, zażądali, aby na najbliższym posiedzeniu Sejmu odbyła się debata o bezrobociu. Ponieważ marszałek Sejmu, przebywający zresztą w Stanach Zjednoczonych, tego postulatu natychmiast nie uwzględnił, a premier nie zobowiązał się, że zmusi go do ustalenia takiego właśnie porządku obrad, związkowcy przez 20 godzin okupowali budynek ministerstwa, co jest jawnym złamaniem prawa. Immunitet poselski chroni wprawdzie posła przed zbyt pospiesznym aresztowaniem, ale nie uprawnia do nielegalnej okupacji budynków rządowych.
Rozumiał to rząd Tadeusza Mazowieckiego, kiedy to usunięto posłów okupujących gmach Ministerstwa Rolnictwa. Rząd obecny jednak nie zareagował i spokojnie przyglądał się poselskiej okupacji. Ba, doszło nawet do tego, że centrala OPZZ zaprosiła dziennikarzy na konferencję prasową właśnie do gmachu ministerstwa. Zawsze przyjemniej jest okupować w obecności kamer niż w medialnej ciszy.
Działacze OPZZ zorganizowali więc w ministerstwie demonstrację ściśle polityczną, podobnie jak polityczny charakter będzie miała sejmowa debata o bezrobociu, jeżeli nie zostanie poprzedzona wcześniejszymi negocjacjami i ustaleniami ze związkami zawodowymi. Taka jest natura debat sejmowych: jeżeli nie ma projektów ustaw, jeżeli nie ma zgody z partnerami społecznymi, jest wyłącznie polityczna bijatyka i o to związkowcom z OPZZ, jednocześnie członkom opozycyjnej partii SLD, po prostu chodziło. Oczywiście tego typu działania opozycji są dopuszczalne pod warunkiem, że mieszczą się w granicach prawa. Te się nie mieściły. Ciekawe, czy zmieszczą się w zasadach etyki poselskiej, jeśli oczywiście ktoś zechce spojrzeć na sprawę i pod tym kątem.
Awantura o porządek obrad Sejmu przesłoniła jednak dwa istotne problemy. Pierwszym jest narastające rzeczywiście w sposób coraz bardziej niepokojący bezrobocie.