Polskie media podkreślały, że zeszłotygodniowe orzeczenie było precedensowe. Nigdy dotąd w Strasburgu nie trafiały izby wytrzeźwień na wokandę. Może dlatego, że nie jest to europejski wynalazek.
Skarga, którą rozpatrzył Trybunał, dotyczyła zatrzymania w izbie niewidomego Witolda Litwy. Przed sześciu laty znalazł on na poczcie w Krakowie swoją skrytkę otwartą. Wszczął awanturę. Policjanci wyprowadzili go i odwieźli do izby wytrzeźwień. Spędził tam 6 godzin, choć lekarz stwierdził, że jest „upojony średnio”. Po bezskutecznych skar-gach do prokuratury i przegraniu sprawy o odszkodowanie w sądzie napisał do Strasburga zarzucając bezprawne zatrzymanie.
Wygrał, gdyż art. 40 polskiej ustawy o wychowaniu w trzeźwości przewiduje gradację zachowań wobec osób, które dają powód do „zgorszenia w miejscu publicznym lub w zakładzie pracy, znajdują się w okolicznościach zagrażających życiu lub zdrowiu” (ich lub innych ludzi). Można wówczas doprowadzić obywatela do: izby wytrzeźwień, publicznego zakładu opieki zdrowotnej, miejsca zamieszkania lub pobytu. Zamiast więc wsadzić do radiowozu i odstawić do domu słusznie rozsierdzonego niewidomego mężczyznę po kielichu, policja odstawiła go do izby wytrzeźwień. Właśnie za to zastosowanie drastycznego, niewspółmiernego do okoliczności, środka przymusu polski podatnik zapłaci 23 tys. zł (8 tys. zadośćuczynienia za straty moralne, choć Litwa żądał 600 tys. dolarów oraz 15 tys. kosztów postępowania, choć pełnomocnicy wnosili o ponad 23 tys. dolarów).
Pozbawienie człowieka wolności – podkreślił Trybunał – jest środkiem tak surowym, że może być stosowane tylko wtedy, gdy inne działania są niewystarczające dla ochrony interesu publicznego i dobra samej jednostki. Jednocześnie Witold Litwa oddał polskim izbom wytrzeźwień największą przysługę.