W 1944 r., gdy Kresy Wschodnie wzięła władza radziecka – szalejąca z tęsknoty młoda matka pojechała do Lwowa pod dobrze jej znany adres. Ale tam już była inna słomianka i inni ludzie zajęli mieszkanie. Mam do dziś zdjęcie dziecka, ponieważ ta kobieta zwróciła się do mnie, gdy pracowałam w Polskim Radio, żebym pomogła jej w poszukiwaniach.
Marylę w beciku przerzucił przez mur prawosławnego klasztoru jej własny ojciec. Teraz Maryla jest historykiem sztuki. Ma piwne oczy, jasne włosy, filigranową postać i zachowuje się jak osoba wychowana w dobrym, ziemiańskim domu.
Noemi ma bujne, rude włosy zaczesane w wielki kok spięty nisko nad karkiem. Mały grecki nos, długa szyja, biała karnacja. Matka porzuciła Noemi na skwerku wkrótce po urodzeniu. Następnego dnia wszystkich Żydów zabrano do gazu. Kiedy przyszła żandarmeria niemiecka, miejscowi ludzie podnieśli krzyk, że to nie Żydówka, lecz – wprost przeciwnie – córka jednego SS-mana, z którym skutecznie puszczała się jedna dziewczyna z miasteczka. Zostawiła bękarta na ławce i uciekła. Patrol tak się wzruszył opowieścią, że jeden z hitlerowców postarał się o butelkę ze smoczkiem i mleko. Potem jakaś pani Kowalska wzięła dziecko do siebie. Kochała je, wyróżniała i uważała Noemi za najlepszą i najładniejszą swoją córkę. O tym, że jest Żydówką, Noemi dowiedziała się niedawno, bo za namową księdza jej polska matka powiedziała córce prawdę...
Janina przeżyła niedawno prawdziwy szok. Na łożu śmierci jej mama powiedziała: – Zostało mi już niewiele czasu, więc muszę wyznać ci prawdę. Jesteś Żydówką. Twoi prawdziwi rodzice dali mi ciebie, prosząc abym przynajmniej ich maleństwo uratowała. Pokochałam cię, uznałam za własną córkę.