Kolejny raz padł blady strach na zjadaczy mięsa w Europie. Choroba szalonych krów (BSE) na dobre przeniosła się z Wysp Brytyjskich na kontynent. Główny lekarz weterynarii kraju zamknął więc polskie granice przed importowaną z Francji wołowiną. W ten sposób – przynajmniej na jakiś czas – ograniczył jedno z istotnych zagrożeń. Kłopot w tym, że jest ich więcej. A nie wszystkie da się zmniejszyć w tak prosty sposób.
Największe ognisko BSE od lat znajduje się w Wielkiej Brytanii. Już kilka lat temu wyspy otoczono sanitarnym kordonem, a tamtejszy rząd zmusił farmerów do wybicia ogromnych stad. Angielscy hodowcy ponieśli wówczas gigantyczne straty i do dzisiaj borykają się z finansowymi trudnościami. Niestety, nim kraje Unii Europejskiej zorientowały się w skali problemu, brytyjskie krowy, mięso i jego przetwory eksportowano na cały świat. Okres inkubacji BSE może być długi, a jej związek z chorobą Creutzfeldta-Jakoba, która atakuje ludzi, jest dziś oczywisty.
Polityka
48.2000
(2273) z dnia 25.11.2000;
Kraj;
s. 28