Archiwum Polityki

Przystanek Jelonki

Minister N. wracał kiedyś windą na salę obrad w towarzystwie litewskiego prezydenta Landsbergisa. Zaczynała się właśnie międzynarodowa konferencja zorganizowana w luksusowym wiedeńskim hotelu. Trzecim towarzyszem podróży w windzie był milczący czarnoskóry obywatel w zielonej szacie etnicznej. Kiedy rozluźnieni dyplomaci w garniturach pozwolili sobie na żartobliwe komentarze pod adresem sukni obywatela, ten nie wytrzymał. – Studiowałem w Warszawie – wyjaśnił najczystszą polszczyzną – a teraz jestem wiceprezydentem Namibii. Zdaje się, jedziemy na tę samą konferencję.

Kiedy Polskę wizytował Alpha Oumane Konare, prezydent Mali, zszokowane media z niedowierzaniem informowały, że jest on absolwentem Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego i z sentymentem wspomina lata spędzone w zapuszczonych akademikach na warszawskich Jelonkach. Kilka miesięcy wcześniej odwiedził kraj Nassoro Wamchilowa Malocho, minister stanu ds. planowania i prywatyzacji w rządzie tanzańskim, absolwent Szkoły Głównej Handlowej. Zdarzało się też kończyć w Polsce studia personom, których późniejsza kariera poszła w dość ponurym kierunku. Medycynę studiował w Polsce na przykład Chanjerai „Hitler” Hunzvi, przywódca bojówek siłą wyrzucających białych farmerów z Zimbabwe.

Polskie wyższe uczelnie ukończyło ponad 13 tys. przybyszy ze 100 krajów na świecie. Absolwenci polskich uczelni rozwijali przemysł stoczniowy w Chinach, Wietnamie lub na Kubie, a kształceni w Polsce lekarze są właścicielami klinik w Afryce i w Ameryce Południowej.

Zazwyczaj absolwenci uczelni danego kraju tworzą u siebie jego silne lobby, a kraj, który kształci, nawiązuje z nimi współpracę gospodarczą albo kulturalną. Niestety, wykształcony w Polsce student-cudzoziemiec wyjeżdża do swojego kraju i przepada jak kamień w wodę.

Jak spadniesz, to pojedziesz

Do 1988 r. obowiązywała uchwała Rady Ministrów, która traktowała kształcenie cudzoziemców jak działalność charytatywną, wynikającą z pobudek ideowo-politycznych. Chodziło o internacjonalistyczną powinność wspierania postępowych sił na świecie przez państwa o ustroju socjalistycznym w celu „usunięcia niedoboru kadr wysoko kwalifikowanych i ukształtowania nowej inteligencji”.

Na polskich uczelniach krążyły anegdoty o sposobach wypełniania internacjonalistycznych powinności: do afrykańskiej wioski przychodzi informacja, że zbliża się obowiązkowy nabór na studia do Polski.

Polityka 48.2000 (2273) z dnia 25.11.2000; Społeczeństwo; s. 94
Reklama