Archiwum Polityki

Rejestr złudzeń

Mijająca dekada jest dla kultury polskiej czasem bolesnych rozstań ze złudzeniami, z których ostatnim jest przekonanie, iż zwołany właśnie Kongres wytyczy nowe drogi oraz przyczyni się do powstania dzieł, na które nadaremno czekamy.

Wszystko miało wyglądać inaczej. Jeszcze dziesięć lat temu żywe było przekonanie, że odzyskana wolność w anioły nas przerobi – będziemy piękni, nowocześni i bardzo, bardzo kulturalni. Z Peerelu wychodziliśmy przecież z poczuciem wyższości wobec systemu: czasy mogły być marne, ale w hierarchii wartości etos człowieka kulturalnego zajmował należne mu miejsce. Inteligent, także ten ze społecznego awansu, czuł się spadkobiercą tradycji romantyczno-powstańczej, miał poczucie misji dziejowej do spełnienia i nie przywiązywał, przynajmniej w deklaracjach, nadmiernej wagi do dóbr doczesnych.

Tymczasem w nowej rzeczywistości zachowujemy się zupełnie tak samo jak inne społeczności w fazie pospiesznego dorabiania się. Nastąpiło ogólne schamienie obyczajów, co dziwi najbardziej rodaków wracających po latach nieobecności na ojczyzny łono. Wykształcił się nowy styl życia – poza kulturą. Okazać się miało, że w ramach ogólnej demokracji ogół chce mieć również prawo do własnego gustu i nie życzy sobie, by ktoś postronny miał decydować, co jest wartościowe. Nowe elity też nie afiszują się zbytnio ze swymi artystycznymi fascynacjami, preferując rozbuchane życie towarzyskie.

Dominuje typ kultury masowej, która przyjęła się u nas w tempie błyskawicznym, także dlatego, że twórcy kultury wysokiej nie bardzo umieli odnaleźć się w lepszych czasach, wybierając pozy wyniosłe, pełne obrażonej dumy. Na początku lat dziewięćdziesiątych prof. Maria Janion ogłosiła oficjalnie koniec kanonu romantycznego, co było odkryciem dającym się porównać ze słynnym końcem historii według Fukuyamy. Powstała pustka, niczym dotychczas niezapełniona. Nasza kultura wysoka nie znalazła nowego paradygmatu, „wyszła” z romantycznej formy i nie potrafi znaleźć nowej, odpowiadającej współczesności.

Polityka 50.2000 (2275) z dnia 09.12.2000; Kultura; s. 50
Reklama