Po wzajemnym wydaleniu po 9 dyplomatów z obu stron zastanawialiśmy się, co rosyjski minister spraw zagranicznych zrobi z dawna zapowiadaną na marzec wizytą w Warszawie. Wariant optymistyczny (mniej prawdopodobny) zakładał potraktowanie ekspulsji jako wypadku, który oczyszcza atmosferę: Jesteśmy kwita i zaczynamy rozmowy od nowa. Wariant pesymistyczny (który prognozowaliśmy) przewidywał odwołanie wizyty i zamrożenie dialogu z Polską. Życie przyniosło jeszcze inny wariant: zamrożenie z wykrzyknikiem. Kilku nieprzejednanych młodzieńców z Komitetu Wolny Kaukaz publicznie podeptało rosyjską flagę. Już samo zerwanie flagi jest poważnym naruszeniem zwyczajów dyplomatycznych i dało ministrowi Igorowi Iwanowowi, Dumie rosyjskiej i prasie doskonały pretekst do przejechania się po Polakach.
Oczywiście policja, która ma konsulat chronić, nie jest bez winy. Nawiasem mówiąc, Rosjanie mogliby wiedzieć, że nie trzeba akurat ich konsulatu, żeby wykazać, że nasza policja rzadko spieszy do działania. Można mieć też pretensje do telewizji. Rozumiem, że sensacyjne zdjęcia kuszą kolegów dziennikarzy. Jednak w materii delikatnej, dumy i godności narodowej (flaga nie jest symbolem rządu, lecz symbolem narodu), natrętne demonstrowanie incydentu, który nie jest wcale typowy (Polacy nie mają skłonności do palenia ani deptania cudzych flag) – to nadużycie. Nadużycie sprzyjające rozhuśtywaniu nastrojów między Warszawą i Moskwą.
„Flaga pod but” – tytuł głównej gazety w Warszawie. „Chamstwo po polsku” – tytuł z prasy rosyjskiej. W odpowiedzi na incydent w Poznaniu podwiezieni autokarami manifestanci obrzucili polską ambasadę w Moskwie jajkami i workami z farbą oraz spalili dwie polskie flagi. Nie interweniowały żadne siły porządkowe.
Awantury i przepychanki spychają z polsko-rosyjskiego forum każdy poważniejszy temat.