Dla bankowców zagrożenie pozycji Bogusława Kotta i Cezarego Stypułkowskiego musi być przykrym doświadczeniem. To oni dwaj, wraz ze Stanisławem Pacukiem (Kredyt Bank PBI) tworzyli przecież środowiskową pierwszą ligę. Od ponad dekady mieli niekwestionowany wpływ na sposób i tempo rozwoju zarządzanych przez siebie instytucji. Usiłowali też tak kształtować akcjonariat, łącznie z zagranicznym, by żaden z właścicieli nie zdobył dominującej pozycji, a zarząd banku zachował sporą niezależność. Nikt więcej nie miał takiego komfortu.
Na pierwszy ogień
Bank Inicjatyw Gospodarczych (BIG) i Kredyt Bank powstały w 1989 r. jako banki prywatne, choć wówczas z pewnością nie zasługiwały jeszcze na to miano. 98 proc. udziałów w BIG wykupiły państwowe firmy, głównie sektora handlu zagranicznego i ubezpieczeń, bo tam Bogusław Kott miał kontakty, a dyrektorzy przedsiębiorstw pieniądze. Kredyt Bank na starcie był finansowany przede wszystkim przez państwowy Powszechny Bank Kredytowy. Pierwszy skład akcjonariuszy, w tym osób prywatnych, był taki, że oba banki trudno było nazwać inaczej jak nomenklaturowe. Udziałowcami BIG był m.in. Universal, Fundacja Wspierania Żeglarstwa, której prezesował Aleksander Kwaśniewski, Fundacja Wspierania Inicjatyw Gospodarczych z Mieczysławem Wilczkiem, czy spółka Transakcja założona do prowadzenia gospodarczych interesów SdRP.
Z kolei Stanisław Pacuk, odchodząc z BRE, gdzie był pierwszym wiceprezesem, pociągnął za sobą grupę byłych pracowników Narodowego Banku Polskiego i szukał wsparcia w instytucjach finansowych, które wówczas należały przecież wyłącznie do państwa. W pierwszej radzie Kredyt Banku znalazł się m.in. Grzegorz Żemek, główny bohater afery FOZZ, który ogromne sumy lokował także w BIG. Taki rodowód dzisiaj nie przynosi chwały, ale przekształcenie obu tych banków w duże, sprawnie działające i pozbawione jednoznacznych konotacji politycznych instytucje finansowe jest główną zasługą ich prezesów.