Archiwum Polityki

Zasuwamy!

Opozycja zarzuca wójtowi Kwaśniewskiemu, że kłamie, oszukuje, fałszuje dokumenty i nadużywa stanowiska. – Nie boję się, lubię ciekawe wyzwania – odpowiada wójt.

Wójtem nie zostałem za swoją genialność, lecz z przypadku, kiedy rada nie mogła się dogadać co do innej kandydatury – przyznaje szczerze. Dariusz Kwaśniewski pełni tę niewdzięczną funkcję w gminie Głowaczów od 1994 r., czyli drugą kadencję. Ma 34 lata, dyplom wydziału nauk społecznych, rozpoczęty, choć nieskończony doktorat, prawomocny skazujący wyrok sądu, dochodzenie w prokuraturze oraz teścia pełniącego w radzie gminy funkcję przewodniczącego komisji rewizyjnej.

Kwaśniewski od razu zaczął udowadniać, że nie zamierza być władzą malowaną i musi po sobie coś pozostawić w gminie. Rozpoczął od wodociągów i kanalizacji. Kiedy zaopatrzył w wodę już blisko 70 proc. mieszkańców gminy, przyjechała kontrola z Regionalnej Izby Obrachunkowej w Warszawie i wytknęła wójtowi parę drobiazgów: naruszenie dyscypliny budżetowej, bo zaciągnięte na inwestycje zobowiązania przekraczały plan finansowy gminy, nieprzestrzeganie ustawy o zamówieniach publicznych, nieegzekwowanie kar umownych od wykonawców. Dopatrzono się nawet tego, że „usługi związane z przywozem materiałów na budowę świadczył teść wójta, Stanisław B.”

Miałem najwięcej inwestycji w województwie radomskim, bo się zachowywałem jak wariat, nie jak wszyscy – wyjaśnia wójt. – Zostałem ukarany niesłusznie. To nie ja zawiniłem, to prawo jest źle skonstruowane. I dodaje, że w ten sposób zachowałby się każdy, komu leży na sercu dobro gminy.

Kłopoty powstały też przy rozbudowie szkoły podstawowej w Miejskiej Dąbrowie, gdzie teść wójta pełnił funkcję przewodniczącego komitetu rozbudowy i równocześnie przewodniczył komisji przetargowej do wyboru wykonawcy. Tak wypadło, że powierzył sobie obowiązki zakupu materiałów i ich transportu, za które to usługi wystawił gminie rachunek.

Polityka 9.2000 (2234) z dnia 26.02.2000; Kraj; s. 36
Reklama