Archiwum Polityki

Naga prawda

Sexplozja, RTL; Różowa landrynka, Polsat; Playboy, Polsat

Gdyby członkowie organizacji zwalczających pornografię mieli więcej sprytu, to zamiast walczyć o ustawowe zakazy rozpowszechniania pism i filmów pokazujących obnażone kobiety i nagich mężczyzn, winni domagać się wcześniejszego nadawania tego typu audycji w komercyjnych stacjach TV. Nic bowiem bardziej nie odstręcza od pornografii czy nawet uprawiania seksu, jak owe widowiska. Obejrzenie trzech cyklicznie nadawanych programów chciałem potraktować jak każde inne recenzenckie zadanie. Było to jednak zadanie bardziej przykre niż ekscytujące. Z ekranu bowiem ciągnęła nuda i estetyczne ohydztwo. To ostatnie stwierdzenie nie wyraża mego oburzenia na ruchy nagich ciał damskich i męskich, które we wszystkich programach wyglądały identycznie. Nie chodzi mi też o jęki, jakie towarzyszą wszystkim tego typu produkcjom. Mało estetyczne były po prostu dziewczyny prezentowane na ekranie. Obnażone ciała ujawniały całą gamę defektów ludzkiej anatomii, oraz przypadłości dermatologicznych. W tym miejscu przyznać trzeba, że powyższy opis dotyczy wyłącznie naszej rodzimej produkcji erotycznej. Dziewczyny pokazywane w serii „Playboya” są zdecydowanie atrakcyjniejsze. Nasze nadwiślańskie zaś golaski potrafią skutecznie wyleczyć każdego erotomana. Jednostajny i monotonny jęk, który towarzyszy stale tym samym ruchom rąk pocierających raz suche a raz namydlone cielska, brzmi usypiająco. Czasem realizatorzy, zapewne dla urozmaicenia, prezentują erotykę w wersji reporterskiej. A to odwiedzą agencję towarzyską, a to porozmawiają z panienką z ulicy. Z ekranu jednak stale wieje nudą, wulgarnością i brakiem telewizyjnego profesjonalizmu. Wiedzą o tym – jak sądzę – autorzy owych produkcji, ukrywając swe prawdziwe nazwiska pod pseudonimami.

Polityka 9.2000 (2234) z dnia 26.02.2000; Tele Wizje; s. 103
Reklama