Archiwum Polityki

Traktat o sikorkach

Wspaniały wynalazek! – Specjalna, zimowa, kaloryczna karma dla sikorek. Zawiera mieszankę ziaren różnych zbóż, płatki owsiane, ziarna słonecznika, orzeszki ziemne, tłuszcze roślinne i olejki zapachowe. Za wartość dietetyczno-odżywczą (jest to piękny przykład współpracy międzynarodowej) gwarantują laboratoria z TOUR-coing (Francja), Montrealu (Kanada) i Deinze (Belgia).

Wytwarzają zakłady amerykańskie. Specjał wiesza się w specjalnych siatkowych woreczkach, na których ptaki mogą przysiąść i poprzez oczka dziobać, ile wlezie. Natychmiast, gdyż sikorek mam w ogrodzie całą chmarę i obdarzamy się wzajemną sympatią, wykupiłem w supermarkecie cały transport i przyozdobiłem nim czereśnię. Wtedy jednak zaczęły się dziać rzeczy dziwne, ornitologiczno-socjologiczne czy wręcz filozoficzne.

Kosmopolityczny producent nie musi się wstydzić. Wręcz odwrotnie. Sikorki natychmiast zagustowały. Z przerażeniem patrzyłem jednak, jak z godziny na godzinę owo skrzydlate bractwo, które ongiś przysiadało na kolanach świętego Franciszka, zmienia się w społeczeństwo konsumpcyjne. W niepamięć poszły wszystkie dotąd tak radośnie konsumowane słoninki i gęsto rozrzucane okruchy. Liczyć się zaczęły wyłącznie wielosmakowe gałki. Toporne wróble i urocze, mało jednak przebojowe rudziki, które przyleciały pierwsze, zrozumiały szybko, że nie dla psa kiełbasa, co zresztą zgodne zapewne było z zamierzeniem autorów tworzących nur für sikorki. Pobiegłem do piekarni i dokupiłem znaczną ilość bagietek. Mogę jednak zrozumieć frustrację wcinających suche pieczywo, kiedy z góry dochodzą aromaty olejków zapachowych i orzeszków ziemnych.

Potem nastąpiła nieubłagana wojna sikorza. Pomimo wszystkich Basi i moich wysiłków, pogłowie sikorek wciąż przewyższało ilość smakowitych kulek. Zrozumiałem wtedy myśl Okudżawy, że „słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak”.

Polityka 9.2000 (2234) z dnia 26.02.2000; Stomma; s. 106
Reklama