Archiwum Polityki

Dusza w naftalinie

Europa bombarduje Austrię po części ze strachu przed sobą. Nie przed nowym Hitlerem, którym Jörg Haider nie jest, ale przed narodowymi populistami w pozostałych krajach UE, którzy chwytają wiatr w żagle (patrz „Parada słoni”, s. 38). Ta bitwa o Austrię jest więc bitwą o Europę, ale kto chce, może w niej widzieć powtórkę bitwy pod Sadową (1866), kiedy to Otto Bismarck, jak mówiono wówczas, „wyrzucił Austrię z Niemiec”. Skoro tak – można usłyszeć w Wiedniu nie tylko od zwolenników Partii Wolnościowej, ale i od wielu chadeków – to zabierzemy swoje manatki i zostawimy całą tę Unię samą sobie.

W Austrii istnieje powiedzenie, że klasyczną miejscową metodą rozwiązywania konfliktów jest samobójstwo. Następca tronu Rudolf strzelał sobie (i swej kochance) w głowę nie potrafiąc przeciwstawić się ojcu, dobrotliwemu satrapie, ani się dostosować do dworskiej nudy. Tak samo uczynił major Redl oskarżony w wyniku intryg o szpiegostwo. Klaus Maria Brandauer pokazał na ekranie, jak to mogło wyglądać w praktyce. W istocie: Austria ma – obok Węgier – najwyższy odsetek samobójców w Europie. Austriackiej neurastenii nie potrafił wyleczyć nawet Zygmunt Freud, który właśnie w Wiedniu zaczął swą praktykę.

Dwie drogi

Teraz Austriacy są zaskoczeni i przygnębieni reakcją Europy na sukcesy wyborcze Haidera i wejście jego partii do koalicji rządowej, ale u większości przeważa zacięty upór: jak już, to już! Gdyby na początku lutego powtórzono wybory, to „narodowi wolnościowcy” z FPÖ by zyskali, współrządzący z nimi w czarno-niebieskiej koalicji chadecy – stracili, ale na pierwszym miejscu byliby jednak socjaldemokraci. Zdecydowana większość Austriaków (85 proc.) odrzuca pretensje zagranicy, ale obawia się szkód spowodowanych bojkotem kraju (70 proc.) i mimo to akceptuje (51 proc.) nową koalicję. „Austria na skraju przepaści”, „nie ma żadnej alternatywy”, „państwowy chaos”, „wszystkie dawne rozwiązania nie mają żadnej przyszłości” – oto śródtytuły artykułu wstępnego austriackiego magazynu „News”.

W wyniku międzynarodowej kampanii sam Haider stracił w Austrii nieco na popularności i znajdując się dopiero na dziesiątym miejscu nie jest pożądanym kandydatem na kanclerza. Stracił też prezydent Klestil, ale wciąż prowadzi nie zagrożony.

Polityka 8.2000 (2233) z dnia 19.02.2000; Świat; s. 34
Reklama