Archiwum Polityki

Sieć błędnych rycerzy

Hakerzy atakują – w ubiegłym tygodniu najbardziej znane komercyjne serwisy internetowe: Yahoo, eBay, Amazon uległy zamachom sieciowych terrorystów. Na wiele godzin zatkały je „bomby bitowe” – wywołany przez nieznanych sprawców niekontrolowany napływ informacji. Agresywne hakerstwo to jednak tylko jeden z przejawów walki o tożsamość Internetu.

Wolność oprogramowania jest równie ważna, jak wolność wypowiedzi. Pod takim hasłem trwa w Internecie wielka rewolucja, która już wstrząsnęła informatycznym establishmentem. Uosabia ja Linus Torvalds, programista z Helsinek, którego produkt Linux rzucił na kolana największych producentów oprogramowania. By wyjaśnić fenomen Linuxa i ruchu na rzecz wolności oprogramowania nie należy jednak sięgać do nowoczesnych teorii biznesu. Lepiej przeczytać dziewiętnastowieczne „Pamiętniki rewolucjonisty” Piotra Kropotkina.

W latach siedemdziesiątych w Laboratorium Sztucznej Inteligencji Massachusetts Institute of Technology pracował Richard Stallman. Genialny programista, uosobienie nawiedzonego naukowca, któremu do szczęścia potrzebny jest tylko dostęp do komputera. Myśl, że można tworzyć oprogramowanie dla pieniędzy, była mu obca i wstrętna. Uważał, że akademicki zwyczaj dzielenia się stworzonymi programami, podobnie jak wynikami badań naukowych, powinien obowiązywać powszechnie również w realnym świecie.

Nadszedł jednak 1979 r. i Laboratorium Stallmana dostało w prezencie jedną z pierwszych drukarek laserowych firmy Xerox, która niestety dosyć często się psuła. Stallman stwierdził, że jeśli dostanie od Xeroxa oprogramowanie sterujące maszyną, większość awarii usunie sam. Nastąpiło jednak zderzenie z twardą komercyjną rzeczywistością – producent drukarki zdecydował się utajnić kod źródłowy.

W reakcji na to naruszenie zasad przyzwoitości w 1984 r. powstała Fundacja na rzecz Wolności Oprogramowania. Jej misja – projekt GNU – polegała na utworzeniu systemu operacyjnego (oprogramowanie zarządzające pracą komputera), który byłby nie tylko bezpłatny, ale również każdy miałby prawo dostępu do kodu źródłowego i nanoszenia w nim swoich poprawek.

Polityka 8.2000 (2233) z dnia 19.02.2000; Społeczeństwo; s. 84
Reklama