Partia Wolnościowa FPÖ współrządziła w Austrii już w połowie lat 80. – w koalicji z lewicą. Ale wolnościowcom nie przewodził wówczas Jörg Haider, Austria nie należała do Unii Europejskiej, a skrajna prawica nie podnosiła głowy od Sekwany po Moskwę. Joshka Fischer, minister spraw zagranicznych Niemiec, ostrzegł, że powstanie austriackiego rządu z udziałem partii Haidera będzie „historycznym błędem”, grożącym alpejskiej republice międzynarodową izolacją. Wtórowali mu inni przywódcy Unii, a poparł ich Bill Clinton. Izrael zagroził, że wycofa ambasadora z Wiednia. Wielu Austriaków oburza takie postawienie sprawy, jak gdyby uważali, że historia nie może popełniać błędów.
Odkąd stało się jasne, że zwycięzcy ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych – socjaldemokraci – nie są w stanie sformować stabilnego większościowego rządu, w ich tradycyjnym partnerze postępowo-centrowych chrześcijańskich demokratach Wolfganga Schüssela (Partia Ludowa) rosła ochota na manewr radykalny. Gdy kanclerz Viktor Klima oficjalnie zrezygnował z dalszych prób uratowania tradycyjnej Wielkiej Koalicji, chadecy żwawo zabrali się do dzieła, zapowiadając utworzenie rządu w koalicji z wolnościowcami.
Polityka
7.2000
(2232) z dnia 12.02.2000;
Świat;
s. 36