Z Jimem Jarmuschem, amerykańskim reżyserem filmowym, rozmawia Janusz Wróblewski
„Ghost Dog” wygląda na żart z kina gangsterskiego. Rozkochany w buddyjskiej literaturze zabójca na usługach mafii zabija o jednego gangstera za dużo. Taka fabuła to parodia.
Smutną historię marzyciela, który nie potrafi dostosować się do warunków panujących w wielkomiejskiej dżungli, pan nazywa parodią? Opowiadam tę historię wykorzystując konwencję westernu, kina akcji i filmów samurajskich. Mieszam style, by uzyskać dystans. Nie zaś, by bohatera ośmieszać.
Polityka
7.2000
(2232) z dnia 12.02.2000;
Kultura;
s. 53