Archiwum Polityki

Polowanie na Arkana

Zwłoki Żeljka Rażnatovicia „Arkana”, jednego z największych zbrodniarzy wojny w byłej Jugosławii, zabitego 14 stycznia br., na dzień przed pogrzebem wystawiono w sali kolumnowej budynku związków zawodowych w Belgradzie. Dostąpił zaszczytów należnych mężom stanu. Tysiące Serbów przedefilowało przed jego trumną. Wśród nich zapewne wielu, żeby przekonać się, czy naprawdę został zabity.

Na temat śmierci „Arkana” krążą po Serbii – i nie tylko – rozmaite, często wzajemnie wykluczające się teorie. Najbardziej wiarygodna z nich głosi, że Rażnatović zginął na polecenie bossów mafii czarnogórskiej, której nie podobały się zakrojone na wielką skalę nielegalne interesy przywódcy Tygrysów. W grę wchodziły gigantyczne pieniądze z handlu benzyną (dostawy ropy do Jugosławii są cały czas objęte międzynarodowym embargiem) i tytoniem. Według innej wersji miał zostać zgładzony przez ludzi prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszevicia. „Arkan”, ścigany przez Trybunał Haski za udział w zbrodniach wojennych (także przez Interpol za pospolite przestępstwa popełnione w wielu krajach Europy w latach 70. i 80.), rozważał ponoć możliwość ucieczki na Zachód.

Niewykluczone, że za informacje udzielone organom ścigania o działalności Miloszevicia w ciągu ostatnich dziesięciu lat mógłby liczyć na złagodzenie kary, a może nawet uniknąłby jej. A o swym prezydencie Rażnatović wiedział bardzo wiele – był bliskim współpracownikiem Slobo, najprawdopodobniej od „mokrej roboty” w Chorwacji, Bośni i Kosowie. „Arkan” był nie tylko współpracownikiem prezydenta, ale przede wszystkim przyjacielem domu, szczególnie wpływowej żony Slobo Mirjany Marković. W ostatnim jednak czasie drogi rodziny rządzącej i „Arkana” zaczęły się rozchodzić, a on sam zdał sobie sprawę, że rozpoczyna bardzo ryzykowną grę, w której stawką może być życie. Do Miloszevicia bowiem dotarły pogłoski, że jego faworyt rozważa możliwość podjęcia negocjacji z haskim Międzynarodowym Trybunałem do Osądzenia Zbrodni Wojennych w Jugosławii.

Doszło do paradoksalnej sytuacji, w której rzecznik prezydenta publicznie musiał oświadczyć, że władze nie mają nic wspólnego ze śmiercią serbskiego watażki.

Polityka 5.2000 (2230) z dnia 29.01.2000; Świat; s. 38
Reklama