Wyklęta przez Stalina Jugosławia fascynowała Polaków. Nie podporządkowała się Moskwie w ramach jednolitego bloku państw. To na jej wzór w Październiku ’56 nad Wisłą tworzono rady robotnicze.
W Belgradzie okrzyknięto ją Lady Makbet. Mówi się, że to ona pchała męża Slobodana Miloszevicia do kariery i to z nią konsultował wszystkie decyzje.
Podczas odczytywania wyroku przed Trybunałem ds. Zbrodni w b. Jugosławii oskarżony wyjął butelkę z trucizną i wypił jej zawartość. Zmarł po kilku godzinach w szpitalu.
W wyniku wojny po rozpadzie Jugosławii Serbia została objęta embargiem ekonomicznym. Więc, jak na Kubie, polepszanie osiągów i wyglądu starych aut stało się popularnym hobby. Rozrywce towarzyszy jugonostalgia, z domieszką serbskiej dumy i chęci wyjazdu z tego kraju.
Do festiwalu okropności bałkańskich wojen lat 90. dochodzi kolejna: serbscy jeńcy byli przez Albańczyków zabijani po to, aby ich organy sprzedawać bogatym ludziom z Zachodu. Tylko czy to prawda?
Przed 60 laty Stalin ogłosił Titę zdrajcą i wrogiem. Czym Jugosławia tak się naraziła wodzowi międzynarodowego komunizmu?
Carla del Ponte pisze, że serbskich więźniów zabijano dla organów do przeszczepów.
'Pamiętam Jugosławię jako owada zatopionego z bursztynie' - rozmowa z Vesną Goldsworthy, mieszkającą w Londynie serbską pisarką i dziennikarką.
Kiedy w połowie grudnia 1995 r. w Paryżu trzej bałkańscy liderzy: Slobodan Miloszević, Franjo Tudjman i Alija Izetbegović, składali podpisy pod dokumentem pokojowym, kończył się najkrwawszy z jugosłowiańskich konfliktów, wojna w Bośni. Po 10 latach widać prawdziwych wygranych. I problemy, które pozostały.
Kiedy w październiku 2000 r. padł reżim Miloszevicia, Serbowie uwierzyli, że oto otworzyło się niebo. Mieli wprawdzie świadomość, że po latach marginalizacji nie będzie łatwo wrócić do dobrego towarzystwa i do europejskich standardów życia. Ale co innego wiedzieć, a co innego doświadczyć tego na własnej skórze.