Byk jak krowa
Jak Tito polował na żubra. „To nieprawda, że był przywiązany do drzewa”
W kolekcji trofeów dzikich zwierząt Josipa Broz-Tity, rządzącego Socjalistyczną Federacyjną Republiką Jugosławii, brakowało żubra. Gdy dowiedział się o tym premier Piotr Jaroszewicz, również zapalony myśliwy, uznał, że trzeba koledze z Bałkanów umożliwić odstrzał. Nie w Puszczy Białowieskiej, ale w Bieszczadach. Szacownego gościa chciano przyjąć w ośrodku wypoczynkowym Urzędu Rady Ministrów w Arłamowie położonym w otoczeniu gór Pogórza Przemyskiego.
Wizyta była półoficjalna. Oprócz relaksu w lesie Josip Broz-Tito miał się spotkać na nieformalnych rozmowach z Edwardem Gierkiem i Piotrem Jaroszewiczem. Dla Jovanki Broz, małżonki Tity, zaplanowano lżejszy program.
Samolot z Titą na pokładzie wylądował na podrzeszowskim lotnisku w Jasionce 10 marca 1975 r. W drugiej maszynie przylecieli współpracownicy przywódcy Jugosławii. Z lotniska kolumna samochodów udała się w kierunku Arłamowa. Oprócz zagranicznych gości otoczeni ochroniarzami jechali pierwszy sekretarz KC PZPR Edward Gierek, premier Piotr Jaroszewicz oraz przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński.
Trasa wiodła m.in. przez Brzozów i Sanok. Kilka dni wcześniej funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa i milicjanci kilometr po kilometrze sprawdzili jej stan techniczny i możliwe utrudnienia. Naczelnicy gmin i sołtysi zostali zobowiązani do wyczyszczenia ulic, chodników, a także zasłonięcia, chociażby tablicami propagandowymi, rażących brzydotą miejsc. Przywódca jugosłowiańskiej partyzantki z czasów wojny miał odnieść wrażenie, że Polska Ludowa dba o swoich obywateli.
Plutonowy Ryszard Socha z pionu SB w Lesku napisał w notatce służbowej, że społeczeństwo pilnie śledzi sytuację rynkową w nadziei na lepsze zaopatrzenie sklepów, głównie w cytrusy, wędliny, konserwy mięsne, bombonierki i wyroby czekoladowe marki Wedel.