Wydawało się, że świat o niej zapomniał. Tyle się wydarzyło i wydarza w Serbii i na Bałkanach, a ona należy jednak do przeszłości, czarnej, smutnej, dramatycznej. Tymczasem śmierć Miry Marković mocno poruszyła wspomnienia.
Marković zmarła w Rosji, gdzie przebywała od śmierci w haskim więzieniu męża Slobodana Miloszevicia, prezydenta Serbii i Jugosławii: Miloszević był sądzony za zbrodnie wojenne w b. Jugosławii. Mira miała status politycznej azylantki, mimo że ścigano ją międzynarodowym listem gończym, Rosja odmówiła jej wydania do Belgradu.
Kim była Mira Marković
Mira Marković urodziła się w 1942 r., podczas wojny z Niemcami, która zwłaszcza w Serbii była krwawa i okrutna. Jej rodzice byli związani z komunistyczną partyzantką. Nie tylko rodzice, cała rodzina była z partyzantką związana. Partyzanci tworzyli własny świat, środowisko, które przez wiele lat odgrywało decydującą rolę w historii Serbii i Jugosławii. Ojciec Miry Moma Marković był uznawany za bohatera narodowego. Matka Vera kilka miesięcy po urodzeniu córki została schwytana przez gestapo. Nigdy do końca nie było to jasne, ale torturowana Vera wydała podobno swoich partyjnych towarzyszy. Została zamordowana. A Mira, która wyrosła zapewne w cieniu wspomnień o bohaterskiej matce i jej męczeństwie, nigdy się z tym oskarżeniem nie pogodziła.
Życie w rodzinie partyjnych prominentów i niewątpliwie tragiczne dzieciństwo wpłynęły na jej osobowość. Była żarliwą komunistką, trochę szaloną w tym przywiązaniu do ideologii, z wielkimi ambicjami wpływania na rzeczywistość kraju, której nie pojmowała jednak, choć była socjolożką, a nawet profesorem.
Czytaj także: Serbska pisarka Vesna Goldsworthy o Jugosławii
Lady Makbet z Belgradu
Jednak Mira Marković zapisała się w historii nie jako uczona, lecz jako żona Slobodana Miloszevicia, prezydenta Serbii i Federacyjnej Jugosławii.
Znali się od liceum i już wtedy byli parą. Oboje jakoś tam naznaczeni rodzinnymi tragediami: ojciec i matka Slobodana popełnili samobójstwo. Pasowali do siebie, zwłaszcza psychicznie. Byli małżeństwem wyjątkowo dobranym, oboje chorobliwie ambitni, dążący do kariery, zaangażowani politycznie. Mira była fanatyczką, Slobo także.
Mówi się, że to ona pchała męża do kariery, że ona reżyserowała wszystkie przełomowe momenty jego politycznej drogi. Faktem jest, że byli nierozłączni, a Slobo – już polityk – wszystkie decyzje konsultował z żoną. Wokół niej tłoczyło się grono ówczesnych partyjnych intelektualistów. O jej względy zabiegano. O niej w Belgradzie mówiło się najgorsze rzeczy, nie przebierając w słowach. Bo szybko wyszło na jaw, że jest złym duchem, nazywano ją zresztą Lady Makbet. Opozycyjni rysownicy, kiedy już Bałkany pogrążyły się w wojnach i rozpadała się Jugosławia, nieustannie tworzyli karykatury Miry i Slobodana, a może nawet więcej tam było Miry, z kwiatem lub kokardą w kropki wpiętą w kruczoczarne włosy. To o niej powstawały kabaretowe piosenki, sprzedawane w tysiącach egzemplarzy na pirackich kasetach. Cała Kniazia Milosza je śpiewała, cały Belgrad… Kserokopie jej karykatur oblepiały największe przejścia podziemne. Opozycyjne gazety zamieszczały komiksy z życia Miry i Slobo.
A wokół toczyła się wojna, polityczne spory, demonstracje, a potem bombardowania Serbii, Belgradu.
Mira była liderką założonej przez siebie partii JUL, Zjednoczonej Jugosłowiańskiej Lewicy, która miała markę najbardziej szkodliwej instytucji politycznej w historii Serbii.
Dzieci Miry i Slobodana – Marijana i Marko – prowadziły życie przynależne złotej młodzieży nomenklaturowej. Marijana była początkowo dziennikarką, ale szybko porzuciła to zajęcie, stała się natomiast właścicielką telewizji, słynnej TV Koshawa, propagującej turborock, uznawany za muzyczne credo nacjonalistów.
Marko był właścicielem jednej z największych w tej części Europy dyskotek, ale chyba był przede wszystkim gangsterem, powiązanym z grupami przemycającymi do Serbii dobra luksusowe, zwłaszcza papierosy. Plotkarskie gazety często drukowały jego zdjęcia – utlenionego blondyna w samochodach wyścigowych, które namiętnie rozbijał. Wiadomo było, że wokół kręcą się wielkie pieniądze.
Budynek, gdzie mieściła się siedziba partii JUL i TV Koshava, zresztą przez JUL finansowana, słynną Czarną Wdowę, jak nazywano biurowiec, zbombardowano wiosną 1999 r. podczas bombardowania Belgradu. Długo jeszcze stał, z osmolonymi szybami, symbol władzy Miloszeviciów, jeden z symboli ich upadku w każdym razie.
Mira wyjechała do Rosji
Miloszević stracił władzę jesienią 2000 r. Ale Mira wciąż była obecna w politycznym życiu kraju, oficjalnie lub nie, wiadomo było, że jest na zapleczu. I to była rola złowroga. To ją oskarżano o zlecenie zabójstwa opozycyjnego dziennikarza Slavko Curuvija. Także o malwersacje finansowe.
Kiedy Slobodana aresztowano, w 2001 r. Mira wyjechała z kraju do Rosji: brat Slobodana był długoletnim ambasadorem w Moskwie. Dostała azyl polityczny.
W 2015 r., gdy w Belgradzie robił karierę polityczną „wyprany” nacjonalista Vojslav Vuczić, jeden z najbliższych kiedyś współpracowników Miloszevicia, Mira Marković wydała autobiografię. Książka zyskała rozgłos i wywołała oburzenie. Pełno w niej było kłamstw i oskarżeń wobec ludzi polityki, zwłaszcza opozycji. Belgrad, demokratyczny Belgrad kipiał ze złości. Ale książka się sprzedawała jak świeże bułeczki. Potem o Mirze Marković było raczej cicho, tylko czasem dochodziły z Rosji jakieś plotki na jej temat.
Jej śmierć to zamknięcie pewnej epoki. Dokładnie w 20 lat po bombardowaniu Belgradu przez wojska NATO.