Największym przebojem fonograficznym ostatnich dwóch lat nie są piosenki Edyty Górniak ani produkcje disco polo, ale wydawana przez firmę Pomaton E.M.I seria „Smerfne hity”. Są to adresowane do dzieci wersje najbardziej znanych hitów muzyki pop głównie z tekstami Jacka Cygana i autora bajek dla dzieci Jana Kazimierza Siwka. Partie wokalne odtwarza się tam na przyspieszonych obrotach, co daje pożądany efekt komiczny. Rodzice kupują ten towar dzieciom, ale sami też chętnie słuchają „smerfów” śpiewających śmiesznymi głosikami „Believe” Cher albo „Prawy do lewego” Bregovicia i Kayah. Jacek Cygan stosownie przerobił nawet dance’ową piosenkę „Boom Boom Boom Boom” grupy Vengaboys w oryginale traktującą o radosnym uprawianiu wolnej miłości. Pięć kolejnych płyt (teraz ukazała się szósta) ze „Smerfnymi hitami” sprzedało się w łącznym nakładzie przekraczającym milion egzemplarzy.
Wejście dziecka
O tym, że dziecko może być niezłym „towarem” dla przemysłu kulturalnego, wiadomo przynajmniej od czasu filmowej kariery Shirley Temple. Kilkuletnia Shirley zachowywała się na ekranie jak całkiem dorosła gwiazda, co pozostawało w zgodzie z dawnym zwyczajem postrzegania dzieci jako potencjalnych dorosłych. Nie istniała jeszcze wtedy kultura młodzieżowa, która od momentu swojego pojawienia się w połowie lat 50. wykreowała wizerunek młodzieńca darzącego starszych skrajną nieufnością i kierującego się w życiu innym systemem wartości. „Młodzieżowość” rychło stała się wzorcem na tyle atrakcyjnym, że zaczęła być przejmowana przez osoby niekoniecznie młode. Spowodowało to spore zamieszanie i wzbudziło niepokój psychologów i pedagogów, którzy spostrzegli, że małoletnie dzieci wolą w swoich zabawach naśladować starsze rodzeństwo niż rodziców.