Nigdzie na świecie nie odnotowano żadnej wielkiej awarii, jak zresztą spodziewała się większość analityków. Pojawiły się natomiast pierwsze sygnały o drobniejszych problemach, które mogą zatruwać życie użytkowników systemów informatycznych przez najbliższych kilka miesięcy. I tak w Turcji pierwszego stycznia były kłopoty z działaniem dystrybutorów paliwowych, w Scotland Yard szwankował system sterowania, kilka szpitali w Szwecji zanotowało drobne awarie sprzętu medycznego, w Stanach Zjednoczonych odmówiły pracy automatyczne stacje rejestrujące stan pogody, na Filipinach pojawiły się problemy z dostawami energii elektrycznej, na Hawajach kłopoty miała telewizja kablowa.
Jeszcze przed 1 stycznia 2000 r. w Wielkiej Brytanii „oszalały” niektóre bankomaty nierozpoznające kart kredytowych z datą ważności 00, a największy włoski ubezpieczyciel Assicurazioni Generali wydrukował ok. 600 tys. stron dokumentów, na których zamiast roku 2000 pojawił się rok 1900. Podobne sygnały miałem również z kilku miejsc w Polsce, gdzie np. programy finansowo-księgowe stosowane w wielu sklepach nie mogły sobie poradzić z nową datą.
Doniesienia z krajów, gdzie Nowy Rok zaczął się kilka godzin wcześniej, pilnie śledziły w Polsce tysiące pracowników firm informatycznych i telekomunikacyjnych spędzających sylwestrowy wieczór na dyżurach. Gdy o godz. 22.30 odwiedziłem dyżurujących w Ericssonie, wydawało się, że zabawa trwa w najlepsze. Ludzie ubrani w stroje wieczorowe, część tańczyła na parkiecie. Inni w tym samym czasie pochylali się nad monitorami komputerów śledząc raporty z oddziałów firmy położonych w noworocznych już strefach czasowych. Z każdym komunikatem napięcie malało.
Inżynierowie Ericssona zgodnie twierdzili jeszcze przed północą, że nie przewidują większych awarii.