Archiwum Polityki

Herezje i bajki

Dobrze się stało, że działalność odremontowanej i otwartej po dłuższej przerwie stołecznej Zachęty zainaugurowano wystawą „Między ekspresją a metaforą” subiektywnie interpretującą najnowszą historię sztuki, a przez to skłaniającą do przemyśleń.

Wystawę zorganizował Mariusz Hermansdorfer, na co dzień dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu i wielki miłośnik oraz instytucjonalny kolekcjoner polskiej sztuki współczesnej. Wcześniej była prezentowana we Wrocławiu, teraz zawitała do Warszawy. Wydaje się, że istnieją co najmniej trzy tropy, którymi może kierować się widz zwiedzający ekspozycję.

Trop pierwszy, niejako łatwiejszy, z pewnością zainteresuje wszystkich tych, którzy sztukę traktują jako naturalny element kulturalnej edukacji i okazję do przeżyć i wzruszeń. Na wystawie zgromadzono bowiem niezwykle ciekawy zespół prac dwudziestu najwybitniejszych rodzimych twórców powojennych. Większość z nich to artyści znani i często przypominani, choć niekoniecznie w jednym miejscu i czasie. Są więc dwie wielkie rzeźbiarki Alina Szapocznikow i Magdalena Abakanowicz. Silnie reprezentowana jest Grupa Krakowska (Maria Jarema, Jonasz Stern, Tadeusz Kantor, Jerzy Nowosielski, Tadeusz Brzozowski). Podziwiać można prace Józefa Szajny, Kazimierza Mikulskiego czy Władysława Hasiora. Bezpośrednia konfrontacja dokonań owych tuzów powojennej polskiej sztuki to już nie lada wydarzenie, ale i pretekst do budowania przez widzów prywatnych hierarchii upodobań.

Na wystawie znalazły się także dzieła twórców mających wprawdzie trwałe miejsce w historii najnowszej sztuki, ale słabiej obecnych w potocznej świadomości jak Józef Gielniak czy Marek Oberlander. Przede wszystkim jednak warto zwrócić uwagę na prace Waldemara Cwenarskiego. To twórca znany głównie we Wrocławiu (tam żył i pracował), a ceniony przede wszystkim przez krytyków i historyków malarstwa (Andrzej Osęka niegdyś, zaś Mariusz Hermansdorfer obecnie należą do najwytrwalszych propagatorów jego sztuki). Warto na dłużej zatrzymać się przed jego obrazami, zarówno z uwagi na ich niezwykłą siłę wyrazu jak i fakt, że rzadko pojawiają się na wystawach.

Polityka 2.2000 (2227) z dnia 08.01.2000; Kultura; s. 41
Reklama