Nagrany przez kubańskich emerytów album „Buena Vista Social Club” rozszedł się w ponad trzech milionach egzemplarzy, a film Wima Wendersa pod tym samym tytułem jest wydarzeniem kultowym w USA i Europie. Skąd ta moda na rytmy z wyspy Fidela? Czy stąd, że muzyka po raz kolejny przetrwała politykę?
W filmie Wendersa 91-letni gitarzysta urzeka witalnością, podczas gdy sam massimo lider Fidel bezradnie zbliża się do kresu swej władzy, a jego Hawana przedstawia obraz opłakany: rozpadające się domy, brud, wraki samochodów, wyblakłe hasła propagandowe i podarte sztandary.
Rewolucja w ruinie, ale spod jej rupieci wydobywają się czyste dźwięki kubańskiej niezniszczalnej radości życia. Oto odpowiedź na leninowskie pytanie: kto kogo? Umiera król politycznej utopii, ale niech żyją kubańskie rytmy son i danzón.
Polityka
2.2000
(2227) z dnia 08.01.2000;
Kultura;
s. 44