Archiwum Polityki

Anioły się pierzą

Kiedy mnie ktoś pyta, co sądzę o sytuacji w AWS – wykręcam się anegdotką. O facecie, który przycupnął na pokładzie Titanica. Patrząc na to, co się dzieje po zderzeniu z górą lodową, wykrzykiwał:
– Złota omega z podwójną kopertą – za dwieście dolarów... za sto... za pięćdziesiąt... za dwadzieścia... za dziesięć... bul bul bul.

Gdy pytają mnie (podczas szmeru towarzyskiego) o szanse przetrwania koalicji, grzebiąc w pamięci przypominam sobie opowiastkę o tzw. jachne. To znaczy kobitce z charakterem. Skarżącej się notorycznie na męża.
– Czemu pani z nim się nie rozwiedzie? – padło pytanie.
– Jak to czemu: on nie zasługuje na rozwód!

Syntezy nie są moją specjalnością. Wolę ograniczyć się do form mniejszych. Dostosowanych do postaci wypychanych na scenę w coraz weselszym teatrzyku. Podobno prof. Buzkowi przyśnił się ostatnio zupełnie nieprawdopodobny, fantastyczny sen. Jaki? – Śniło mu się, że jest premierem... No dobrze, a co z posłem Owocem, znanym automobilistą z SLD. Opowiadają, że po powrocie do domu zebrał całą swoją rodzinę i wyszeptał:
– Chcecie, żebym wam zrelacjonował to, co mnie spotkało na Bartyckiej, czy wolicie przeczytać o tym w gazetach?

Najokazalej wypada w przeglądzie aktualności prof. Chwalba. Zasługujący na fraszkę. Krótką jak jego kariera:

Chwalba
Żal? – Ba!

Inna rzecz, że pan profesor (profesorowie słyną z roztargnienia) nadałby się idealnie na szefa Instytutu. Ale Niepamięci Narodowej im. Słonia Trąbalskiego. Słonisko zapominało o umówionych spotkaniach, imionach bliskich i najbliższych. Prof. Ch. zapomniał o płaconych sumiennie partyjnych składkach. Nie przyszło mu do głowy, że powinien zrobić supełek na chusteczce.

Polityka 6.2000 (2231) z dnia 05.02.2000; Groński; s. 77
Reklama