Archiwum Polityki

Próba sumienia

W zimowe dni, gdy miasta skrzyły się świeżym śniegiem, na ogromnych tablicach reklamowych wylegiwał się półnagi młodzieniec z papierosem i, jeśli dobrze pamiętam, powtarzał: „palę, bo lubię”. Przyglądając się bliżej jednej z reklamowych tablic dostrzegłem dopisek ironicznego przechodnia wskazujący, że legowisko rozebranego młodzieńca znajduje się w szpitalu onkologicznym. Wydało mi się to śmieszne, jak każdy przejaw przewrotności. Sam nie palę i niewiele wiem o tym, jak trudno jest zerwać z paleniem. Zastanawiałem się jednak przez chwilę, skąd taki pomysł, żeby zimą na afiszu wylegiwał się ktoś z nagim torsem. Pracujący w reklamie młody człowiek pospieszył z objaśnieniem. Goły tors, atletyczna budowa – to wszystko ma odwrócić skojarzenie papierosów z rakiem płuc. Innymi słowy jakaś grupa zdolnych i myślących ludzi zbiera się i rozważa, jak skłonić innych ludzi do kupowania towaru wbrew ostrzeżeniom naklejonym przymusowo na plakacie. Skoro wiadomo, że najczęściej jest to rak płuc, postanawiają, że trzeba pokazać zdrową klatkę piersiową opalonego młodzieńca. „Palę, bo lubię” to też slogan skonstruowany na przekór tym, którzy próbują moralizować, ostrzegają, że coś nam szkodzi, a my wtedy powodowani odruchem buntu powiemy: – No to co, że szkodzi? A ja palę, bo lubię – w domyśle – robię, co chcę, co uważam za stosowne, a wam wara od mojego zdrowia, jak będę chciał mieć raka, to sobie na niego zapracuję, ale to nie wasza sprawa.

Jak wspomniałem, palenie nie jest moim problemem. Zastanawiam się natomiast nad tym, czy niewinne zajęcie w reklamie jest tematem do wyrażenia mego moralnego niepokoju. Czy ta odrobina cynizmu i perfidii jest jeszcze po stronie żartu, czy już po stronie podłości.

Polityka 4.2000 (2229) z dnia 22.01.2000; Zanussi; s. 89
Reklama